Życie Zoë




Patrzę na tę piękną twarz ze smutkiem wpisanym w jego oczy. Zagubiony w myślach, spogląda na mnie co chwilę zza kartki papieru, którą trzyma w ręku ale nic nie mówi, po prostu cisza.
Próbuję odczytać jego myśli z ruchów ciała, sposobu w jaki układają się zmarszczki jego twarzy… wszystko na nic. Mimo, że oddałam mu wszystko co miałam, dałam mu całą siebie, nawet nie przyjdzie mu do głowy, żeby w końcu powiedzieć prawdę, tą którą oboje znamy.
Nie obwiniam go za to, że nigdy nie odnalazł we mnie ukojenia czy szczęścia, na które tak liczył, nigdy nie byłam wystarczająco dobra, zawsze czegoś mu brakowało, a jednak wciąż nie mógł mnie wypuścić ze swoich rąk. Chciałabym żeby wiedział jak głupia jest ta jego cisza. Nasz związek to istny żart-toksyczny i bez sensu. Nie ma dla nas przyszłości i tak na prawdę nigdy nie było, nie czeka na nas nic na zakręcie życia, a mimo to tylko on daje mi ten spokój umysłu, koi mój stres tą swoją głupią ciszą i półuśmiechem.
Powoli podnosząc się z krzesła chwycił swój płaszcz i ruszył do drzwi, wychodząc bez słowa. Wiem gdzie idzie, jednak wcale mnie to nie rusza.Przez lata wypracowaliśmy swoje własne sekretne- nie takie sekretne- strony życia, akceptując naszą toksyczną potrzebę wzajemnej obecności gdy tak na prawdę nigdy nie byliśmy tak blisko.
Wiedząc, że nie wróci do jutrzejszego poranka, wybieram najdroższe wino z jego kolekcji i nastawiam kąpiel. Pomyśleć,że miałam zaplanowane całe nasze zycie, nigdy nie myśląc, że będzie ono właśnie takie. Powinniśmy być szczęśliwi, mieć duży dom i pieniądze, małego dzieciaka biegajacego po domu no i oczywiści miłość i wsparcie. Jasne, możesz powiedzieć, że mamy dom i pieniądze i owszem czasami to świetna sprawa ale ja mam też wielką pustkę w moim sercu, która rozrasta się kazdego dnia.
Pamiętam gdy spotkałam go po raz pierwszy,to było prawie 15 lat temu w małej restauracji przy West Hampstead gdzie wtedy pracowałam. Bogata nie byłam, właściwie byłam można powiedzieć biedna ale nigdy też nie myślałam o wyższej edukacji. Pracowałam odkąd miałam 18 lat a przestałam, gdy razem zamieszkaliśmy. Niedługo po tym sie pobraliśmy, on był 8 lat starszy ale to nie miało dla nas żadnego znaczenia. Dla wtedy 20-letniej mnie był jak jakiś pierdolony Bóg-przystojny, umięśniony, seksowny, ciemne kręcone włosy i te piękne, inteligentne błękitne oczy… nie to że przeszkadzało mi, że był także paskudnie bogaty.
Zaczęło się niewinnie, pewnego razy zobaczył mnie w kawiarni, a później wracał co dwa dni zawsze zostawiając duży napiwek. Podobało mi się to, lubiłam zwracać uwagę.
Jakoś po miesiącu zaczęlismy ze sobą sypiać i uwierz mi było to coś niesamowitego, to porządanie, które pochłaniało nas oboje. Nie byłam wtedy jakoś szczególnie doświadczona w tych sprawach, co nakręcało go nawet bardziej i przyciągało go bliżej. Po dwóch latach wzięliśmy ślub ale on nigdy nie chciał rozmawiać o dzieciach, po następnych dwóch stało się to dla mnie jasne, że nasze małżeństwo to tak na prawdę tylko umowa- on sypiał ze mną kiedy tylko mu się wymarzyło, a ja miałam dostęp do jego pieniędzy. Tak, jestem pieprzoną dziwką, ale za to zamężną dziwką. W którymś momencie straciliśmy nawet to, kiedy zaczął sypiać z Weroniką ale mimo, że prawie ze sobą nie rozmawialiśmy wciąż kurczowo trzymaliśmy się tego naszego bałaganu zwanego małżeństwem.Więc tutaja oto jestem ja, 35-letnia Zoë, pijąca drogie winno w wannie gdy mój mąż posuwa 24-latkę. Witam w moim świecie.




Dodał/a: MIŚKA w dniu 13-08-2019 – czytano 468 razy.

Słowa kluczowe:
miłość
smutek
rozczarowanie
MIŚKA





Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do “Życie Zoë”

(pole wymagane)


(pole wymagane)


(pole wymagane)




Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.