To Tylko Kłamstwo…

Była zwyczajna. Nie miała w sobie niczego co sprawiłoby, że wyróżniała się z tłumu. Jednak dla mnie była gwiazdą. Lśniła. Jej blask na zawsze został w moim życiu.
Jula… Julia Amoniec.
Spotkałem ją normalnie. Przez przyjaciół. Zleciała z drzewa (niezdara), przywitała się normalnie. Nie wiem, czy nasze spotkanie było przypadkiem, czy też zbiegiem okoliczności.
Była uparta, ciągle mnie lała. Miała obsesję na punkcie Pawełków. Zmuszała mnie do ponownego biegania, mimo iż nie miałem nogi. Była taka, jak jej gra. Dźwięk jej skrzypiec zawsze był zuchwały, dziki. Czasami przejechała celowo po złej strunie, tylko by zmienić utwór na swój własny. Wiedziała, że grając w ten sposób igra z ogniem. Wiedziała, że jej padaczka w każdej chwili może wszystko zepsuć. Lecz zawsze szła do przodu. Nie poddała się do samego końca.
Kiedy w końcu zmusiła mnie so wyścigu, myślałem, że wszystko będzie dobrze. Okazało się, że właśnie wtedy wszystko zaczęło się pieprzyć. Kiedy zobaczyłem krew w jej splunięciu, nie chciałem wierzyć, że coś jej jest. Wolałem się łudzić, że wszystko z nią w porządku. Właśnie wtedy się w niej zakochałem.
W szpitalu nie odwiedzałem jej często. Bałem się. Za każdym razem, kiedy ją widziałem, była coraz bledsza i chudsza. Coraz częściej traciła przytomność. Krwotoki zdarzały się prawie codziennie.
Nie wiedziałem, na co choruje. Nie pytałem, ona nie mówiła. Miesiące mijały, a Jula wciąż nie wychodziła ze szpitala. Wtedy, pewnego marcowego dnia powiedziała:
– Mam zanik szpiku kostnego.
Co to za choroba? Jakaś urwana z dupy, nie wiadomo jaka. Nawet nie rak, tylko coś w ogóle innego.
– Będę miała operację. Lekarze mówią, że to ryzykowne. Ale ja będę walczyć. Nie poddam się, nigdy. Trochę to bez sensu, nie? Walczyć, kiedy w sumie jedyną opcją jest porzucenie broni…
W tym momencie byłbym gotowy powiedzieć jej, ile naprawdę dla mnie znaczy. Jakie to śmieszne, że pewnego dnia jakaś osoba wchodzi do twojego życia, a następnego się zastanawiasz, jak żyłej bez nich. Nie zdążyłem.
Operacja się nie powiodła. Julia zmarła dwudziestego pierwszego marca, o godzinie drugiej nad ranem. W nocy dostałem telefon od jej macochy, Olgi. Nie płakałem, ale czułem, jakby wszystko dookoła mnie już nie miało znaczenia.
Na pogrzebie Juli, jej ojciec podał mi kopertę z moim nazwiskiem. W środku znajdował się list od Juli. Napisała w nim o… nas. O naszej relacji. O historii swojej choroby. I…
“Okłamałam cię, Łukasz. Powiedziałam ci, że cię nie opuszczę. A wiedziałam, że nie będę mogła tego dotrzymać. Ale jestem wredna, nie?”
“Nie zapominaj o mnie. Pamiętaj. Pamiętaj o wszystkim, co mieliśmy. Ja pamiętam. I nie zapomnę, choćby nie wiem co. Nigdy, przenigdy nie zapomnę tego, co mieliśmy.”
“Łukasz… Kocham Cię. Wybaczysz mi? Za to, że zachowałam się jak zołza? Za to, że Cię lałam? Za to, że nie dokończyłam tego Pawełka?”
“Dziękuję, Łukasz. Za nasz mały skrawek wieczności”
To było tylko kłamstwo… Łzy popłynęły mi z oczu. Doszedłem do torów, po których przejeżdżał pociąg. Wydawało mi się, że kiedy przejedzie, tam będze Jula.
Lecz nie było tam nikogo.

<!– Tagi

Dodał/a: Majeczuunia w dniu 19-07-2015 – czytano 680 razy.
Słowa kluczowe: miłość smutna historia śmierć muzyka Majeczuunia
<!– Kategoria Kategoria: Smutne historie <!– // kategoria

<!– // Tagi <!– Lubie to

<!– // Lubie to <!– Box Inne

Zobacz inne

<!– // Box Inne

<!– end .post <!– Nawigacja

<!– end nawigacja

Komentarze (0)

<!– Komentarze

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "To Tylko Kłamstwo…"

(pole wymagane)

<!– end #komentarze

<!– end #whole_kom

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.