Historia Gabrielle… cz.4 – Kiepski kucharz




Obudził mnie przykry zapach spalenizny. No tak… Pan Styles panoszy się w mojej kuchni. Co ten facet sobie wyobraża? Szybko zeszłam po schodach i zobaczyłam bezradnego Harrego pochylonego nad jajecznicą koloru węgla.
– Mogę wiedzieć, co robisz w mojej kuchni?!
– Yyy… Ciebie również miło widzieć.
– Jesteś bezczelny! Myślę że twoja wizyta tutaj do biegła końca.
– Gabby… Przepraszam za wczoraj. Dla mnie to też nowa sytuacja. Chciałem cię przeprosić tym skromnym posiłkiem, ale jak widzisz coś mi nie wyszło. Spróbujmy jeszcze raz. Proszę.
– Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że kuchnia to miejsce przeznaczone tylko i wyłącznie dla MNIE!
– Dobrze, zapamiętam.
Bez słowa weszłam w głąb kuchni, ogarnęłam syf pozostawiony przez naszego kuchcika i przygotowałam śniadanie.
– No. muszę przyznać, że ty bardziej nadajesz się do kuchni. – powiedział po skończonym posiłku
– Może spróbujesz kiedy indziej pod moim okiem. – odpowiedziałam z grobową miną
Przez chwilę popatrzeliśmy sobie w oczy
– Nie jesteś taka jaką udajesz.
– Nie powinieneś oceniać kogoś, kogo nie znasz.
Znów chwila męczącej ciszy.
– Muszę już iść.
– Co tym razem? Wywiady, sesje, koncerty? – zapytałam niewzruszona
– Mniejsza o to. Mogę przyjechać potem?
– Jeśli chcesz… – było mi to obojętne. Marzyłam tylko, żeby ten cholerny miesiąc się skończył.
– Będę wieczorem.
Cisza…
Styles wyszedł. Siedziałam przez chwilę na krześle w kuchni, po czym niestety zadzwonił telefon i musiałam ruszyć tyłek.
– Hallo?
– Dzień dobry pani. Nie zadzwoniłaś, więc sam załatwiłem sobie twój numer.
– Kto mówi? – zapytałam ze zmarszczonymi brwiami
– NIe pamiętasz? – ktoś wyraźnie zmarkotniał – John. John Price.
– Aaa… – to jest ta chwila olśnienia. Przypomniało mi się moje wczorajsze postanowienie. – Oczywiście, że nie zapomniałam.
– Świetnie, bo porywam cię na dzisiejszy wieczór.
– Skąd ta pewność, że mam czas i ochotę?
– Na porwanie nie trzeba mieć ochoty. – zaśmiał się
– Ehh… Poddaję się. Gdzie mnie zabierasz?
– Niespodzianka!
– Nie przepadam za nimi…
– Za to ja je uwielbiam. Będę o 18:00. Rozłączam się zanim zmienisz zdanie. Pa pa.
– Cześć… – powiedziałam zdziwiona, ale nie zdążyłam, bo usłyszałam sygnał oznajmujący zakończenie połączenia.
TAK!!! W końcu zaczynam żyć. Cieszyłam się jak dziecko.

———————
DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ!
Dziękuję wam za te trzy komentarze, które do tej pory pojawiły się pod ostatnim wpisem. Sonia, Miętowaa i poli 135… To dzięki wam pojawił się kolejny rozdział! Mam nadzięję, że będziecie komentować dalej, teraz już bez moich drobnych szantarzyków… Naprawdę, to niec nie kosztuje, a wiele dla nie znaczy. Swoją drogą… Poli 135… Twój blog przypadł mi do gustu 🙂 Dzięki za linka.




Dodał/a: Roxi w dniu 1-05-2016 – czytano 363 razy.

Słowa kluczowe:
Moja miłość
Roxi





Komentarze (4)

roxanadnia 2016-05-03 15:15:39.

Pisz jest fajnie

poli 135dnia 2016-05-05 13:36:50.

Super 🙂 Jestem ciekawa co będzie dalej 🙂

P.S. Cieszę się, że przypadł Ci do gustu 🙂

Miętowaa🍫dnia 2016-05-09 17:44:30.

Kocham kocham i jeszcze raz kocham 😍😍😍😘😘
Mam tylko jedno ale, proszeeee pisz dłuższe części i częściej 😉 a i oczywiścieeee będę komować zawszeeeee! *_* ‘-‘

Roxi dnia 2016-05-12 14:58:40.

Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!!!
Następny rozdział w przygotowaniu.

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do “Historia Gabrielle… cz.4 – Kiepski kucharz”

(pole wymagane)


(pole wymagane)


(pole wymagane)




Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.