Koniec i początek

OD AUTORKI:
Z racji tego, że każde poprawnie napisane opowiadanie powinno zawierać kilka informacji o głównym bohaterze i ogólny zarys jego sytuacji życiowej pojawi się one poniżej.Z pewnością zostanę za to zhejtowana. No cóż i tak w życiu bywa,jakoś się po tym pozbieram z podłogi.Powody takiej a nie innej wersji opowiadania są banalne:
1.Niechęć do trzymania się utartych kanonów literackich
2.Zero perspektyw w trakcie opisu wygląda,charakteru,pracy itp(czego bym nie na pisała i tak ktoś przede mną stworzył podobnego bohatera)
3.Troska o wasze oczy(po co je psuć i czytać martwe opisy)
4.Moje lenistwo(to powinno widnieć w 1 punkcie)
Metryczka:
Imię:Amelia Potter
Wiek:28 lat
Wygląd:No dobra akurat tego punktu można sie doszukać w treści
Charakter:Nudna,przewidywalna,ułożona
Pracuje od niedawna w prestiżowej Kancelari Prawniczej
I najważniejsze:Doznaje 100% przemiany (fizycznej i mentalnej).
Prosze o szczere komentarze,nie szukam pochwał jeżeli coś nie jest ich warte ale zmieszanie czegoś z błotem jeśli na to nie zasługuje też mija się z celem.Piszcze co wam sie podoba a co nie co mam poprawic a co powinno zostac.

06.03.2015
Godz:19.00

Zważywszy na wysokie obcasy i panującą wokół zawieje idę pewnym,energicznym krokiem.Kosmyki króczo-czarnych włosów,wpadają do oczu wcale nie ułatwiająć mi marszu.Wybieram dłuższą drogę.Robię to świadomie zyskując dzięki temu godzine na zebranie myśli.Usiłuję się skupić.Poskaładać wszystko w całość.To nie możliwe,nic do siebie nie pasuje.Za wiele sprzczecznych odczuć.Za mało sprawdzonych informacji.Ta sytuacja mnie przerasta! .Jeden wielki chaos ogarnia umysł.
Od kilku minut podążam zaśnieżoną ścieżką,wygląda na to,że juz dawno zapomnianą przez ludzi.Czuje jak mroźny wiatr przedostaje się pod płaszcz przyprawiająć mnie o dreszcz.Błądze wzrokiem po okilicy szukając pomocy.Czekam już chyba jedynie na cud.Ale ten nie chce litościwie nadejśc.Spoglądam w zamyśleniu na rząd ospale migających słabym światłem latarni.Stoje tak szukająć wskazówki,choćby jednej odpowiedzi na burze pytań.Czegoś co ułatwi mi decyzje.W podświadomości kłebią sie setki scen,złych i pięknych wspomień przeplatających sie na wzajem.Oślepia mnie błysk świateł jadącego z naprzeciwka samochodu.Budze się z transu i zerkam na zegarek.Stałam tak 15 min.Ruszam dalej,przyspieszam kroku.Mijam kilka przecznic.Nieubłaganie zbliżam się do celu.Zza łagodnego wzniesienia wyłania się ogromna posiadłośc.Oddalona od reszty zabudowań willa.Emauje od niej przepych i bogactwo.Już sam zewnętrzny wygląd wprawia mnie w nie mały zachwyt.Każdy naj drobniejszy element wykończony z niebywałą precyzją i dbałością o szczególy.Moje przeciętne 2-pokojowe mieszkanko na obrzerzach miasteczka zmieściło by się wtym kolosie kilka razy.Stoję już pod dzrwiamy. Biorę głoboki oddech i wciskam mosiężny dzwonek w kształcie lwiej głowy.Po chwili do moich uszy dociera ledwo słyszalny dźwięk kroków.Otwiera starszy Pan w ciemnym kubraku.Za nim żdążyłam otworzyć usta powiedział:
-Panna Potter?
-Tak-tylko tyle zdołałam z siebie wyduśić przytłoczona atmoferą panującą wokół.
-Pan Smith już czeka.Proszę za mną.
Staruszek odwrócił się na pięcie.Spokojnym krokiem ruszył przed siebie.posłusznie pomaszerowałam za nim.Krocząc przez długi korytarz z ciekawością patrze na portrety na ścianach.Twarze z obrazów to same kobiety.W wieku około 40 lat.Wszystkie niesłychanie piękne i powabne a jednocześnie poważne.Spoglądały na mnie złowrogo zadając sobie pytanie czego taka dziewczyna jak ja tu szuka.
-Jesteśmy,prosze wejś do środka-powiedział kamerdyner przerywając moje rozmyślania i odzedł zostawiając mnie samą przed otwartym zapraszająco pokojem.
Weź się w garść pomyślałam.Nie masz 16-nastu lat.Zachowuj się naturalnie.
Przekraczając próg potknełam sie o własne niezdarne nogi.Wywołałam tym lekki uśmiech na Jego Twarzy.Kris niedając po sobie poznać rozbawienia rzekł:
-Witaj Amelio, długo kazałaś na siebie czekać.
-Prze…-urwałam w pół słowa,nie mam zamiaru się tłumaczyć.
-Były duże korki.
-Usiądź musimy porozmawiać…
-Po to tu przyszłam-rzuciłam bez namysłu, chociaż oboje doskonale wiedzieliśmy że to kłamstwo.
-Czyżby?…

07.03.2015
Godz:5.00

Gorący,szybki oddech,który nadal czuje na obolałej od mało delikatnych pieszczot szyi.Fizyczny ból dający o sobie znać z każdym ruchem.Opuchnięte od płaczu oczy.Niezdarnie związane w rozpadający się kok włosy.Przepocona koszula nocna i łóżko jak po przejściu tornada.W takim opłakanym stanie budzę sie w swoim maleńkim pokoju.Jjescze wcześnie.Mało spałam.Połozyłam się dopiero o 3.
Boję się, że Tak ma wyglądać każdy ranek po spotkaniu z Nim. Patrze na swój odstraszający wygląd i zastanawiam się czy to wszystko na co zasługuje?Taki właśnie los jest mi pisany?Nieprzespane noce,strach przed kolejnym dniem bez Niego? Dociera do mnie, że tak.Tak będzie wyglądało moje marne życie.Nie chce tak skończyć,nie o tym marzyłam.Nie tak to miało wyglądać.Mówi się ,że każdy jest kowalem sowjego losu ale w moim przypadku jest tylko jeden sposób żeby ten los zmienić.
Musze przestać racjonalnie myśleć,uciszyć sumieie i zapomiec o konsekwencjach.W innym razie jescze kilka tygodni i jedyne co ze mnie zostanie to sfrustrowany wrak człowieka.Cień kobiety,która nie odnajdzie juz miejsca w cywilizowanym świecie.No może jedynie w czterech śnieżno-białych ścianach pokoju zakładu dla obłakanych i psychicznie chorych.Próbuje odsunąć od siebie tą przerażającą wizje.Patrze leniwie na budzik.Dopiero 5 nad ranem.Przypominam sb że dzis sobota nie idę do pracy,więc jedyne co mi przychodzi do głowy to spędzenie dnia w łózku.Żadnych innych perspektyw nie mam więc postanawiam znowu zasnąć. Łudzę się,iż sen zregeneruje troche ciało i umysł.Zamykam ciężkie powieki a po kilku chwilach zasypiam niespokojnie.
Moja podświadomość płata mi figle i wyświetla wyimaginowane obrazy z zakładu dla obłąkanych.Widzę siebie przywiązaną do metalowego łóżka na kółkach.Nade mną lekarz ze strzykawką w ręku i szyderczym śmiechem.Zbliża do mnie igłe i przez zaciśnięte zęby powtarza w kółko “Dokonałaś złego wyboru to patrz gdzie teraz jesteś”.Z korytarza dobiega przerażliwy krzyk błagający o litość. Gardlowy pisk jest coraz głośniejszy wydaję się jak by podążał w moim kierunku.Nie musiałam się długo zastanawiać czy miałam rację.Do pokoju wpada wychudzona,młodziutka dziewczyna.Jest bosa,odziana tylko w za dużą biała koszule do kolan.Na jej kościstej,trupio-bladej twarzy wymalowany jest strach a w niesamowicie czarnych oczach widać obłęd.Otwiera swoje sine usta wypowiadając coś co odbija się echem od ścian i dociera do mnie rozrywając na strzępy moje i tak już obolałe serce,wtedy….
Budzę się roztrzęsiona,dotykam rozpalonego czoła.Czuje jak po policzkach spływają mi łzy.Ciało przeszywa dziwny,silny dreszcz.Jest mi zimno a potem gorąco i tak na przemian.Mam niespokojny, szybki oddech a ręce się trzęsą.Ale i tak naj gorsze jest to co cały czas słyszę w głowie te powtarzające się wkółko słowa tej nieszczęsnej dziewczyny “Osobno nie istniejecie”.Jak by na nic innego nie było już w niej miejsca.
Chyba już do reszty oszalałam.To niemożliwe.To nie dzieję się naprawde.Chce uspokoić emocje.Wmawiam sobie usilnie, że to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni.Nie daje to oczekiwanych efektów.
Zaczynam się śmiać-to taka moja specyficzna reakcja obronna na stres.Chciałam to mam.Prosiłam o jedną maleńką wskazówkę a dostałam wyraźna odpowiedź a raczej rozkaz.Wyjdę na desperatke ale coś mi podpowiada, że muszę posłuchać rady.To chyba to na co czekałam.Impuls,który mna pokieruje.Wiem, że jest wiele do stracenia ale jeszcze więcej do zyskania.Muszę zaryzykować to jedyna co mogę zrobić.Chyba tylko taka decyzja pozwoli mi uspokoić skołatane nerwy i odzyskać równowage.
Koniec.Już postanowione.Muszę działać szybko inaczej znowu się rozmyśle i tym sposobem wróce do punktu wyjścia.A nie jestem gotowa, żeby przeżyc to jeszcze raz.Zastanawiam się od czego zacząć.Rozważam kilka opcji.I jak zwykle wybieram tą najberdziej skomplikowaną-jak bym miała mało wrażeń ostatnimi czasy.Biorąc pod uwage wydarzenia tej zimy powinnam mieć już dosyć adrenaliny i ciągłych niespodzianek.Wiem jednak co to oznacza, że nie zdążyłam jeszcze do końca sfiksować.To już druga dobra wiadomość tego ranka.Mam tylko nadzieje, że limit na szczęscie jeszcze mi sie nie wyczerpał.Wiem,iż mój niecny plan musze wcielić w życie już dzisiaj inaczej znowu dopadną mnie wątpliwości.Ogólny zarys opcji,którą wybrałam przedstawia sie tak:
Zrobić z siebie boginie seksu(z miejsca powinnam ominąć ten punkt lub napisać”Niewykonalne”)
Zakraść się niezauważona do posiadłości Krisa(to nie powinno sprawić problemu.Nie zauważyłam nigdzie wysokich murów,psów czy ochroniarzy-co akurat dziwne zważając na wartość domu).
Odnaleźć Jego sypialnie zanim wróci z biura i położy się spać.( Wbrew pozorom właśnie to będzie sprawiało kłopoty.Ten dom to istny labirynt).Tak chciałam dojść do ostatniego punktu pod nazwą”A na koniec przyjemnośc” że sama
nawet nie wiem kiedy moje myśli po raz kolejny zatakował ON.Kris w całej swojej okazałości.Ubrany jak zawsze elegancko ale swobodnie.Przesadnie dopasowany w kolorze atramentu garnitur,obowiązkowo szyty na miare.Spodnie w stylu “slim” opinające jego cudowny tyłek dzięki czemu prezentuje się on jeszcze bardziej apetycznie niż zwykle.Biała koszula z granatowymi mankietami nie do końca zapięta, przylegająca do napiętego torsu.Stylowa marynarka w jaśniejszym odcieniu niż spodnie.Na ręku złoty Szwajcarski zegarek i obrączka po zmarłej żonie.Stoi w nienagannej pozie,spoglądając śmiało w moją strone tym samym pozwalając mi dostrzec więcej szczegółów. Czarne jak noc przenikliwe oczy.Perfekcyjnie ułożone włosy w kolorze gorzkiej czekolady.Atletycznie wyrzeźbione ciało.
Nawet z tej odleglości czuje oszałamiający zapach.Mieszanka jego męskiego,piżmowego zapachu,żelu pod prysznic i perfum wartych majątek.Wystarczy,że do tego obrazu dodam poważne podejście do życia,nieprzeciętną inteligencje,poczucie humoru i cuda jakie potrafi zdziałać w sypialni powstaje mężczyzna idealny.To wszystko sprawiło, że….
Usłyszałam dźwięk wydawany przez mój stary ścienny zegar oznajmiający wybicie kolejnej godziny.Cholera już 15!Mam mało czasu a nic nie jest jeszcze gotowe…

07.03.2015
Godz:20.00

Ajć…To jedyne co teraz ciśnie mi sie na usta. A to za sprawą mojej przyjaciółki,która zrobiła ze mnie Afrodyte XXI wieku.Stoje przed lustrem nieruchomo jak kołek. Mam szeroko otwarte oczy i usta i zdaje się,że zapomniałam jak sie je zamyka.Dziękuje Bogu,że Ellie musiała wyjść za nim zdecydowałam się spojrzeć w lustro bo od kilku minut czołgała by sie po podłodze nie mogąc opanować śmiechu,na widok mojej miny.
Gdyby nie szok jakiego zaznałam na widok dziewczyny po drugiej stronie lustra to pewnie też bym śie śmiała ze swojego wyrazu twarzy.Ellie nie miała wiele pracy.prosiłam ją tylko o zrobienie makijażu i ułożenie włosów.Dlatego była zawiedziona bo nie mogła pobawić śię w stylisktke.Strój wybrałam sama,nawet nie powiedziałam jej co to takiego.Mam przeczucie,że taka wersja nowej mnie jaką szykuje na dziś zachwyci Krisa.On ciągle powtarza, żę jestem śliczna taka jak zawsze czyli bez makijażu,fryzury i modnych wyzywających ciuszków.To też mnie w nim zaskakuje.W pracy, na mieście, na wyjazdach a nawet w domu kręci się pełno seksownych naprawde pięknych kobiet.Ubranych idealnie.A on kocha mnie…Dosyć tego!Nie tym razem,nie mam czasu na kolejne rozmyślania na jego temat.Dziś czeka mnie coś lepszego,nie żadne moje imaginacje tylko prawdziwy On.Wyłącznie dla mnie.Rozgglądam sie nerwowo po pokoju w poszukiwaniu torebki.Muszę się pospieszyć jeśli chce tam być przed Nim.Jest,mam ją. Zakładam w pośpiechu szpilki,płaszcz i zatrzaskuje za sobą drzwi.Na dole czeka już na mnie Taxi.Tym razem nie przyda mi sie długi spacer.Wsiadam do Czarnego Audi i podaje adres kierowcy.Patrzy na mnie ze zdziwieniem ale nie komentuje i rusza bez słowa.W trakcie całej drogi nie zamieniamy ani słowa tylko kilka spojrzeń.Jestem prawie na miejscu.Wysiadłam kilkaset metrów wcześniej, żeby nie wzbudzić zainteresowania wśród służby Krisa.Z tego co wiem nie miewa On gości, więc Taksówka mogła by popsuć mój plan.Zakradam się bezszelestnie na tyły domu,modląc się w duchu żeby nikt mnie nie zauważył i nie wzioł za włamywacza. Wcześniej nie wydawało mi sie to trudne ale teraz obleciał mnie strach.Już za późno na odwrót za długo na to czekałam żeby się teraz wycofać.Mam niewiarygodne szczęście. Drzwi od garażu są otwarte inaczej musiała bym wslizgnąć się małym okienkiem.Kiedy jestem już w środku czuje lekkie podniecenie w związku z sytuacją w jakiej teraz się znajduje.Zbieram szybko roztargnione myśli i podążam do jego pokoju.To dziwne ale nie wiedziałam żadnej służby,ani jednej żywej duszy dookoła.Drzwi są zamkniete na klucz. A niech to! O tym nie pomyślałam.Może to i lepiej ukryje się w pokoju obok a kiedy Kris wejdzie do siebie wtedy go zaskocze.Zamykam się w innym pomieszczeniu i nie zapalając światła cierpliwie czekam na mężczyzne moich marzeń. Kris musiał dzisiaj dłużej zostać w Kancelari bo dopiero po godzinie usłyszałam jego rozmowe przez tel i dźwięk otwieranych drzwi. Serce podeszło mi do gardła.Nie wierze.To już się dzieje.Niezauważona przemykam przez szeroki korytarz.Staje pod drzwiami i sięgam za lodowato zimną klamkę.Wchodzę do Twojego przytulnego pokoju,zamykając za sobą dzrzwi na klucz.Staję w progu kiedy mnie widzisz nie kryjesz swojego zdumienia i jednoczesnego zachwytu moją osobą.
-Jak? Skąd się tu wziełaś?
-Ciii…nic nie mów na wyjaśnienia przyjdzie czas.
-Jak sb życzysz-odrzekł po sekundzie.
-Darujmy sb zbędne słowa,wiesz dlaczego tu jestem…cdn…

Dodał/a: Czorno w dniu 16-03-2015 – czytano 55 razy.
Słowa kluczowe: zgadka zmieszanie Czorno
Kategoria: Inne

  • Biolada.pl - Zdrowa żywność
Zobacz inne


Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Koniec i początek"

(pole wymagane)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.