Wybrana. cz 24

Trening skończył się.Dopiero teraz zaczęłam myśleć o moim nowym darze.Nie władałam nad roślinami,tego byłam pewna.Wydawało mi się, że panowałam nad ich ruchami.Z zafrasowana miną podeszłam do Kyle’a.Czekał na mnie pod drzwiami sali.Wiedział, że chcę pogadać.Sam pewnie też miał kilka pytań.Poppy i Alan już wyszli.Zostaliśmy sami.Przez moją głowę przeszło kilka jednoznacznych myśli,ale odgoniłam je od siebie,wiedząc że mam teraz nieco ważniejsze rzeczy na głowie.Kyle opierał się o ścianę zawadiacko i wpatrywał się we mnie zamyślony.Trochę mnie to krępowało,ale lubiłam gdy tak się we mnie wpatrywał.Miałam dla siebie całą jego uwagę.Annabelle,skup się.-Zganiłam się w duchu.
-Zastanawiam się jak to jest z tą twoja mocą.-Powiedział w końcu.
-I co,wiesz już coś?-Zapytałam nieswoim głosem.
-Wydaje mi się,że pole które wytwarzasz, w mniejszej dawce może po prostu wprawiać w ruch dany obiekt.-Wyjaśnił.Wpatrywałam się w niego niepewnie.
-Nie rozumiem.-Przyznałam wreszcie.
-Okej,wyjaśnię ci to na przykładzie.Kiedy jesteś wściekła wytwarzasz silne pole,które powala na kolana.Kiedy jesteś spokojna i skupiona,możesz sprawić,że coś zacznie lewitować.-Powiedział Kyle i urwał listek z jednego pnącza.Położył go na ziemi i spojrzał na mnie wyczekująco.
-No dalej,podnieś go.-Mruknął.W pierwszym odruchu chciałam podejść i wziąć go w rękę,ale zrozumiałam o co chodzi.Skupiłam na listku całą swoją uwagę.Wyciągnęłam rękę przed siebie i starałam się wyzwolić w sobie wystarczająco dużo energii,by liść uniósł się w powietrzu.Po kilku nieudanych próbach opuściłam rękę i westchnęłam bezradnie.
-Nie potrafię.-Jęknęłam załamana.
-Potrafisz.Musisz tylko nauczyć się kontrolować swoja moc.Wkrótce dojdziemy do perfekcji,potrzebujesz trochę czasu.-Pocieszał mnie Kyle. –Spróbuj jeszcze raz.-Dodał.
Tak też zrobiłam.Tym razem postanowiłam się wyluzować.Uwolniłam swój umysł i ciało od napięcia i pozwoliłam by cała energia przepłynęła do mojej dłoni.Wtedy ponownie skupiłam się na liściu.Zauważyłam,że lekko drga,więc postanowiłam podwoić wysiłek.Nim się obejrzałam listek fruwał na wysokości oczu,a ja tylko ruszałam wskazującym palcem by nadać mu kierunek.To było takie przyjemne,takie magiczne.Zaczęłam śmiać się jak mała dziewczynka,której mama właśnie kupiła lizaka.Cieszyłam się,że mój dar nie okazał się tylko niszczycielski,ale miał również łagodną stronę.
-To jest wspaniałe.-Szczebiotałam zadowolona.
-Niezwykłe.-Przytaknął Kyle.
-Więc unoszę przedmioty,kiedy wytwarzam małe skupisko energii i nie jestem w bojowym nastroju,tak?-Upewniłam się.
-Na to wygląda.-Odparł Kyle i uśmiechem.
-Myślisz,że powinnam powiedzieć to Danielowi? A może zrobię mu niespodziankę i ujawnię moje nowe możliwości dopiero kiedy będzie mnie trenował?-Zapytałam wciąż bawiąc się listkiem.
-Zrobisz jak zechcesz.-Mruknął Kyle nieco spochmurniałym tonem.Oderwałam oczy od mojej “zabawki” i przeniosłam wzrok na Kyle’a.
-O co chodzi?-Zapytałam.
-O nic.-Odpowiedział tylko.Nie musiałam czytać mu w myślach,żeby wiedzieć że coś jest nie tak.
-Kyle,proszę powiedz o co chodzi.Nie chcę żeby były pomiędzy nami jakieś zatargi.
Długo milczał zanim wreszcie zdecydował się odezwać.
-Czujesz coś do niego?
Jego pytanie odrobinę mnie zaskoczyło,ale szybko odzyskałam równowagę.
-Do kogo? Do Daniela? Nie.-Odparłam zgodnie z prawdą.-Dlaczego pytasz?-Zainteresowałam się.
-To mnie po prostu zastanawia.Nie chcę stać na drodze do twojego szczęścia.Ostatnio spędzamy ze sobą dużo czasu.Wolałbym z tego powodu nie podpaść twojemu mentorowi.-Wytłumaczył Kyle.Teraz to ja spochmurniałam.Przez chwilę myślałam,że Kyle jest zazdrosny,ale jak się okazało,moje nadzieje były złudne.Wciąż nie rozumiałam relacji jakie panowały między mną a Kyle’em.Sama nie umiałam sprecyzować swoich uczuć,więc jak mogłam wymagać tego od niego.Wiedziałam jedno.Pragnęłam go jak nikogo innego.Zdałam sobie sprawę,że nie pożądam jedynie jego krwi,ale również ciała i umysłu.Czułam się jak sukub,który upatrzył sobie ofiarę.Ale co ja mogłam poradzić na to,że na jego widok zasychało mi w ustach,serce mi zamierało, po to tylko by za chwilę tłuc się jak oszalałe….Wystarczyło jedno jego spojrzenie bym poczuła zawroty głowy.Starałam się jakoś uspokoić,by nie wyczytał tego wszystkiego z moich myśli,ale patrząc na niego zorientowałam się,że sam pogrąża się w głębokich rozmyślaniach.
-Chyba muszę już jechać do domu.Mama będzie się martwić.-Powiedziałam wreszcie przerywając ciszę.Kyle spojrzał na mnie błędnym wzrokiem,jakbym wyrwała go z transu.
-Jasne.Odprowadzę cię do samochodu.-Mruknął.Zrobiło mi się przykro na myśl,że ze mną nie pojedzie,ale w sumie chciałam przez chwilę być sama.I wiedziałam,że i on tego potrzebuje.Odprowadził mnie do auta i pożegnał się cichym „do zobaczenia”. Skinęłam głową i schowałam się w bezpiecznym samochodzie.Nie byłam w stanie myśleć o tym co niedawno tu zastałam.Teraz był tu Joseph.Co jakiś czas posyłał mi lekkie uśmiechy które widziałam w lusterku.Starałam się odpłacić mu tym samym,ale wiedziałam,że wypada to raczej mizernie.Mój dobry humor gdzieś się ulotnił.Kyle… co ja z tobą mam.-Zastanawiałam się w duchu.Kiedy wreszcie dojechaliśmy na miejsce,Joe wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi,tak jak to robił na początku.Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i pożegnałam się.
-Gdyby panienka czegoś potrzebowała,proszę dać znać.-Zawołał jeszcze Joseph.
-Dziękuję,na pewno tak zrobię.-Odkrzyknęłam i weszłam do domu.Mamy jeszcze nie było.Zerknęłam na zegarek.Zwykle nie przychodziła aż tak późno.Postanowiłam na nią zaczekać.Minęły dwie godziny,a jej wciąż nie było.Zaczęłam rozglądać się za jakąś notatką na stole,bądź lodówce którą mogła mi zostawić,ale nic nie znalazłam.Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.Zero nieodebranych połączeń.Zaczynałam się naprawdę niepokoić.Było już po dwunastej.Mama nigdy nie znikała bez słowa.Czasem zdarzało jej się przyjść później,ale zawsze mnie o tym informowała.Zadzwoniłam do niej. Nie odpowiadała.Zadzwoniłam do jej pracy i poprosiłam mamę do telefonu.Jakaś pani poinformowała mnie,że mama skończyła pracę o dziewiątej.Podziękowałam i rozłączyłam się.Odłożyłam komórkę drżącymi dłońmi.Pobiegłam na górę,by jeszcze raz upewnić się, że jej tu nie ma.Nic.Pusto.Wystraszona ponownie zaczęłam schodzić na dół.Nagle zamarłam.Obrazy z moich snów zaczęły przesuwać mi się przed oczami.Nieprzytomna mama,krzyki,szydercze śmiechy… Gwałtownie zbiegłam po schodach i chwyciłam za komórkę.Zadzwoniłam do Kyle’a.Był to odruch.Czułam,że tylko on może mi pomóc.Odebrał po czwartym sygnale.
-Słucham.-Odezwał się zmęczonym głosem.
-Kyle… moja mama zniknęła.

<!– Tagi

Dodał/a: Madera. w dniu 1-08-2011 – czytano 2214 razy.
Słowa kluczowe: Madera. demony tajemnice zauroczenie fantastyka
<!– Kategoria Kategoria: Fantasy <!– // kategoria

<!– // Tagi <!– Lubie to

<!– // Lubie to <!– Box Inne

Zobacz inne

<!– // Box Inne

<!– end .post <!– Nawigacja

<!– end nawigacja

Komentarze (8)

asiadnia 2011-08-02 21:14:50.

coraz ciekawiej się robi 😉 Pisz szybko następną część

Mary.dnia 2011-08-03 09:55:54.

Wspaniałe opowiadanie .!
Akcja się rozkręca. Oby tylko jej mamie nic się nie stało ;((

M…adnia 2011-08-03 12:56:19.

Kurczę, to jest genialne ! ;D
Napisz już kolejny rozdział i dodaj szybko ;pp

Klaudiadnia 2011-08-03 20:50:30.

Genialne ;D

Catherinednia 2011-08-05 18:24:01.

Tyle na to czekałam ;***

pyśkadnia 2011-08-06 12:35:17.

Kocham to opowiadanie . ! ;))
czekam na następną część , pisz szybko . ;DDDDDDD

Lidziadnia 2011-08-11 23:10:31.

No! Fantastyczne! Fajnie, że nie ma sielanki między nią a Kaylem tak jest ciekawiej i….realniej;/
Czekam na następną częsc!

aga kdnia 2011-08-12 09:37:33.

Bardzo fajne,pisz słonce,pisz:DD

<!– Komentarze

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Wybrana. cz 24"

(pole wymagane)

<!– end #komentarze

<!– end #whole_kom

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.