Ty i ja dwa różne światy cz. 16, 17, 18

<!– Quku 160 x 600 “Ty i ja dwa różne światy” jest książką przeznaczoną dla osób dorosłych. Zawiera treści erotyczne.

Cz. 16
Rano obudziłam się wypoczęta i gotowa na kolejny dzień z Kamilem. Leżąc jeszcze w łóżku pomyślałam, że jest wspaniały. Owszem trochę mnie to wszystko przerastało. Z drugiej strony było częścią tego kim był. Musiałam się z tym pogodzić i podejść z otwartością do wszystkiego co stanowi jego świat. O. k. ma to co ma, jest jego. Jestem jego dziewczyną i nie jestem z nim dla jego pieniędzy, ani nie zostawię go, bo je ma. To się nazywa pozytywne podejście do życia. Po dobrze przespanej nocy uważałam, że nabrałam zdrowego dystansu do nowej sytuacji.
Wstałam i pierwsze co zauważyłam to brak sukienki, tam gdzie ją zostawiłam i talerz ze świeżymi owocami na stole oraz dzbanek z sokiem i czystą szklankę obok. No nie. Cały spokój prysł. Ktoś mi tu chodził, jak spałam. Natychmiast poszłam do gabinetu, sprawdziłam numer do pokojówki i zadzwoniłam.
– Dzień dobry pani Natalio, tu pokojówka Kalina, co mogę dla pani zrobić?
– Czy była pani u mnie, jak spałam?
– Tak. Pan Soleis wydał taką dyspozycję, jeszcze zanim państwo przyjechaliście, że rano mam dla pani przygotować małą przekąskę i odświeżyć salon.
– Od tej chwili proszę nie wchodzić do mnie, gdy śpię, bo nie czuję się z tym dobrze.
– Rozumiem i zastosuję się do pani życzenia.
– Dziękuję. – już miałam się rozłączyć.
– Czy mam przynieść dla pani śniadanie? – usłyszałam.
– Tak, poproszę. – powiedziałam po krótkim zastanowieniu – Jeśli można to za jakieś pół godziny.
– Naturalnie. Czy ma pani jakieś szczególne życzenia, czy przynieść zestaw zamówiony przez pana Soleis? Mam go już przygotowanego.
– Wszystko mi jedno, niech będzie to co już pani ma.
– Będę za pół godziny.
Wzięłam prysznic, bo i takie dobro było w łazience. Ubrałam się w swoją żółtą słoneczną bluzeczkę i kolorową spódniczkę. Zobaczyłam, że wczorajsza sukienka, już odświeżona, wisiała na wieszaku obok innych. Pomyślałam, że szybciutko zrobię przegląd i wybiorę z czym nie jestem w stanie się rozstać. Oczywiście pudrowa sukienka, potem jeszcze cudowna czarna długa suknia i do niej dobrane przepiękne szpileczki i ten różowy komplet z czarnymi wstawkami. Przewiesiłam wszystkie moje rzeczy na jeden drążek i to co przed chwilą wybrałam, a reszta do zwrotu.
Usłyszałam dźwięczne „bim – bam”. Dzwonek zainstalowany w hotelu, tego bym się nie spodziewałam. Poszłam otworzyć. To była pokojówka ze śniadaniem. Kanapki i herbata, jejku jak się ucieszyłam z normalnego posiłku.
– Dzień dobry jeszcze raz – powiedziałam.
– Dzień dobry. Czy jest coś, co jeszcze mogłabym dla pani zrobić?
– Właściwie to tak – odpowiedziałam i poprowadziłam ją do garderoby. Pokazałam jej co wybrałam – a reszta do zwrotu – powiedziałam.
– Ojej, nic więcej nie przypadło pani do gustu? Najmocniej przepraszam, że tak zawiodłam.
– To nie to. Wszystko co pani wybrała jest cudowne – nie wyglądała na przekonaną.
– Pierwszy raz zdarza mi się tak nie trafić z zakupami, a pani tak przejrzyście napisała czego potrzebuje. Czasami muszę zgadywać, co klientka miała na myśli, a tu wydawał mi się bardzo czysty przekaz, a jednak nie spełniłam oczekiwań – wyglądała na przygnębioną. Nie mogłam w to uwierzyć jak mocno się tym przejęła.
– Pani Kalino to naprawdę nie jest tak, jak pani myśli. – chciałam jej wyjaśnić.
– To o co chodzi? – spytała bez przekonania.
Nie było wyboru. Zasługiwała na prawdę, więc jej powiedziałam, że to nie ja układałam listę i nie miałam żadnych oczekiwań, a właściwie to nie wiedziałam o istnieniu tej listy.
– Niesamowite i nie chce pani sobie tego zatrzymać? – patrzyła na mnie szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
– Nie. – nie wiem co mnie podkusiło do zadania pytania – Proszę mi powiedzieć, ile mniej więcej za to wszystko wyszło?
– Myślę, że około trzysta tysięcy. – i ona to tak spokojnie mówi, buzię z wrażenia otworzyłam.
– Słucham? O matko, no to sama pani widzi, że nie mogę tego zatrzymać. – wpatrywałam się w nią czekając na jakieś żartowałam, ale się nie doczekałam.
– Ależ może pani. – wyglądało na to, że dla niej takie wydatki gości hotelowych są na porządku dziennym – Pan Soleis zaakceptował rachunek bez mrugnięcia okiem. – tłumaczyła mi jakby to było coś normalnego przed czym nie powinnam się wzbraniać – Co więcej wydał kolejne rozporządzenie, że w miarę pani potrzeb mamy robić zakupy bez limitu. – zrobiło mi się gorąco na te wieści.
– Pani Kalino. Nie mogę, bo nie chcę. Nie jestem w stanie. – wyartykułowałam wreszcie.
– Ale pana stać na to wszystko, niech się pani nie zamartwia. – uspakajała mnie.
– Może i stać, tego nie wiem. Za to mnie nie stać, żeby to przyjąć. – skwitowałam.
– Jest pani niesamowita. – wyglądała na zdziwioną moimi słowami – Jeszcze nikogo takiego nie spotkałam. – ton głosu zdradzał, że chyba nie za bardzo rozumiała moje podejście.
– Jestem zwykłą dziewczyną, taką jak pani. To wszystko, to nie mój świat. Właściwie – pomyślałam chwilę – pani jest tu bardziej na miejscu niż ja.
– Nie prawda. – zaprzeczyła, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia – W całej swojej pracy nie spotkałam kogoś kto bardziej by zasługiwał na korzystanie z tego hotelu. Cieszę się, że mogłam panią poznać. – przesadzała.
– Bardzo dziękuję za te wszystkie miłe słowa, choć nie czuję się tak niezwykłą osobą.
– Wiem o czym mówię. – upierała się przy swoim.
Chwilkę pomilczałyśmy. Zastanowiłam się, czy ją spytać o nurtujące mnie sprawy i stwierdziłam, że jednak warto.
– Mam jeszcze pytanie. Pamięta pani może ile pojedyncze ciuchy kosztowały?
– Pamiętam, to normalne ceny, w jakich zwykle robię zakupy dla klientek. – odpowiedziała bardzo kompetentnie.
Wymieniała po kolei ceny, a mnie w ustach zaschło. Sukienka z wczoraj miała inną cenę niż reszta. Nabrałam dzięki temu otuchy.
– W takim razie tę czarną suknię i komplet też muszę oddać – powiedziałam ze smutkiem, bo bardzo mi się spodobały.
– Niech pani zostawi sobie te ciuchy. Naprawdę sprawiło panu radość ich kupienie. Widziałam jaki był zadowolony, gdy płacił za to wszystko. Ja też bym chciała, żeby pani je zatrzymała, bardzo się starałam. Nie znałam pani, ale przeczuwałam pani wyjątkowość. – ależ mi słodziła – Pan Soleis nikogo do siebie nie zapraszał, a on sam jest kimś niesamowitym.
– Tak, jest nim. Właśnie dlatego, wszystko wraca do sklepu. Tylko ta sukienka, w której byłam wczoraj z bielizną i butami. Ile ona kosztowała? – próbowałam wszystko sobie jakoś ułożyć w głowie.
– Nie wiem czy powinnam. – usłyszałam wahanie w jej głosie.
– Proszę – zaczynałam powątpiewać, co do wartości cudownej, pudrowej kreacji.
– Jej cenę pamiętam doskonale. Wzięłam ją bo trafiłam na dokładnie taką jak na liście, a była najbardziej szczegółowo opisana. Stwierdziłam, że jeśli cena jest zawyżona, to pan Soleis natychmiast każe ją oddać, jeszcze zanim pani ją zobaczy. Nie powiedział nic, a pani ją wybrała na wczorajszy wieczór, więc cieszyłam się, że jednak jest warta swojej ceny. – tak na pewno inna cena nie szła w tym kierunku, w którym bym sobie życzyła.
– Pani Kalino, ile? – wstrzymałam oddech.
– Niewiele ponad dwadzieścia. – powiedziała niepewnie, a mnie zaschło w ustach, ona miała na myśli dwadzieścia tysięcy!
– O nie! – wyrwało mi się – Nie przyjmują zwrotów ciuchów użytych!? – byłam spanikowana.
– Proszę nie martwić się, pana Soleis stać na nią – przemilczałam jej kolejne zapewnienie.
– Jak może jedna sukienka tyle kosztować? – wzruszyła tylko ramionami nie rozumiejąc moich rozterek, ani wątpliwości.
Musiałam usiąść i dojść do siebie. Przemyślałam chwilę sprawę i co mogę zrobić. Wyszło mi, że niezbyt wiele. Pani Kalina patrzyła na mnie milcząc.
– No dobrze. W świetle takiej kwoty jestem bezradna. To niech zostaną te rzeczy, które na początku pokazałam, bo przy tej sumie, ewentualne parę więcej dla mojego budżetu już nie robi żadnej różnicy – powiedziałam zrezygnowana – resztę proszę oddać, jak najszybciej do sklepów. – łudziłam się przez chwilę, że oddam za sukienkę, ale dwadzieścia tysięcy było daleko poza moją wypłacalnością.
– Dobrze. Zrobię jak pani chce, choć dziwię się. Ja nie potrafiłabym z tego zrezygnować. – wyglądało, że rzeczywiście nie rozumie mojego postępowania, ani go nie popiera, ale akurat o to nie za bardzo dbałam.
– Mi też nie jest łatwo, ale wiem, że tak trzeba. – powiedziałam idąc na śniadanie.
Poszłam, a pokojówka przyniosła olbrzymią walizę, do której miała spakować wszystko oprócz tych kilku rzeczy, które jej pokazałam. W tym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zanim zdążyłam wstać, pokojówka już wyszła z garderoby i otworzyła.
– Dzień dobry panie Soleis. – usłyszałam jej radosne przywitanie.
– Dzień dobry. A co tu się dzieje? – powiedział ostro mijając garderobę.
– Pani Natalia kazała to odesłać. – powiedziała z wyrzutem w głosie.
– Proszę się wstrzymać – rzucił krótko.
Szybko wstałam od stołu i podeszłam do nich.
– Dzień dobry Kamilu. Nie denerwuj się. Pani Kalina robi dokładnie to, o co ją prosiłam.
– Odsyłasz wszystkie rzeczy? Przecież przydadzą ci się. – argumentował.
Pokojówka obserwowała nas i widziałam, że wyraźnie jest po stronie Kamila. Niedoczekanie. Tym razem przegra negocjacje.
– Niestety nie mogę odesłać wszystkiego, bo nie przyjmują tego, co się już ubrało. – powiedziałam z lekkim zawodem – Wiesz ile kosztowała ta sukienka, którą wczoraj miałam na sobie? – zaczęłam, bo byłam pewna, że mnie zrozumie.
– Szczerze powiem, że nie wiem i mało mnie to obchodzi. – zaskoczył mnie i wyglądało, że właśnie to miał na myśli – Mogę się domyśleć, że pewnie parę tysięcy. – jakby mówił o zakupach bułek, zupełnie zbił mnie tym z tropu.
– Parę tysięcy? I twoim zdaniem to normalne, że sukienka tyle kosztuje? – nie dowierzałam takiemu podejściu.
– Wyglądasz w niej bosko. – jakby miało to jakieś znaczenie – Nie sądzę, aby na jakiejkolwiek kobiecie prezentowała się lepiej niż na tobie. – a o cenie cisza.
– Nie kosztowała parę tysięcy, – oświeciłam go – tylko ponad dwadzieścia! – nawet nie mrugnął okiem.
– I co z tego? Tobie się podoba i tylko to jest istotne. – ewidentnie nie widział problemu.
– Jesteś niemożliwy. A wiesz ile kosztowały całe te zakupy? – to było jak rozmowa w obcym języku.
– Domyślam się, że ty już wiesz? – spytał i znacząco spojrzał na pokojówkę.
– Tak, wiem – odpowiedziałam i czekałam.
– A jakie to ma znaczenie? – temat go wyraźnie nudził, nie do wiary.
– Kamil! – ponagliłam go do odpowiedzi, a nie zbywania mnie.
– Trzysta. – oczywiście przecież za nie zapłacił, pomyślałam.
– Tak lekko o tym mówisz? – to znowu pokazywało, jak mało o nim wiedziałam.
– Zapłaciłbym więcej jeśli byś tylko chciała – czyżby mówił z wyrzutem?
– Nie wiem, jak mogłeś dorobić się czegokolwiek, jeśli jesteś taki rozrzutny. – chciałam pokazać mu choć trochę swój punkt widzenia.
– A jednak udało mi się – powiedział butnie – i chciałbym żebyś z tego korzystała.
– Obiecałam, że wybiorę parę rzeczy i zrobiłam to. – przypomniałam mu naszą rozmowę.
– Zasługujesz na więcej. – wyglądało, że nie sądził, iż spełnię to co zapowiedziałam.
– Zaraz oszaleję. Nie ma takiej możliwości, żebym zatrzymała więcej niż to, co odłożyłam. – powiedziałam na tyle stanowczo na ile tylko mogłam, chcąc zakończyć naszą wymianę zdań, w której najwyraźniej nie widzieliśmy punktu widzenia tej drugiej osoby, przynajmniej ja nie widziałam.
– Przejrzałaś wszystko i tylko te kilka ci się spodobało? – nagle zmienił ton.
– O co ci chodzi? – spojrzałam na niego podejrzliwie.
– Myślę, że będę musiał zwolnić panią Kalinę za tak nieudolne wykonanie obowiązków. – powiedział oficjalnym tonem.

Cz. 17
– Co ty wymyślasz? – opadły mi ramiona – Poza tym lista nie była nawet przeze mnie zrobiona. – udowadniałam mu.
– Nie, ale przez twoją przyjaciółkę, która doskonale wiedziała i to od ciebie, co byś chciała. – tłumaczył mi spokojnie, jakbym była dzieckiem.
– Nie mogę w to uwierzyć. Szantażujesz mnie? – czułam jakby coś mi umykało w naszej rozmowie.
Stał z założonymi przed siebie rękami i wpatrywał we mnie. Czułam się zdezorientowana i szukałam słów, które mogłyby go otrzeźwić. Na to odezwała się pani Kalina.
– Pan Soleis ma rację, gdyby się pani naprawdę podobały te ciuchy, to na pewno nie miałaby pani serca ich odesłać. Zawiodłam i przyjmuję wypowiedzenie.
Zatkało mnie. Chcieli mnie zmanipulować. A także w głowie miałam cały czas sygnał alarmowy, że coś mi tu nie pasuje.
– Po pierwsze nikt nikogo nie zwolni i nikt takiego zwolnienia nie przyjmie, – powiedziałam zła – po drugie wszystkie te ciuchy wracają do sklepów, z których przyszły. Jeśli nie – pomyślałam co mogę zrobić – to ja się zwalniam! – powiedziałam podniesionym głosem. – W tej chwili pakuję swoje rzeczy, jadę do babci, a stamtąd prosto do domu. – nastąpiła cisza, choć widziałam, że Kamil się jeszcze nie poddał.
– Zostaw je sobie chociaż do końca naszego pobytu. Zawsze zdążysz oddać. – wiedziałam, że liczył, że wówczas z nich skorzystam, a ja obawiałam się, że mógł mieć rację.
– Nie. – uparłam się.
– Ależ kochanie. – cóż za przymilny uśmiech, nie ma mowy, nie uda mu się.
– Pani Natalio – dołączyła się Kalina – bardzo się starałam. Zakupy zajęły mi prawie cały dzień. Będzie pani w nich pięknie.
– Nie. – zakryłam twarz rękami.
– Twardy z ciebie przeciwnik kochana. – usłyszałam po tonie, że odpuścił, najwyraźniej dotarło do niego, że nie zmienię zdania.
– Nie prawda. Żaden ze mnie przeciwnik. Jesteśmy po tej samej stronie. – spojrzałam w jego zabójcze oczy.
– Dobrze. – odwrócił się w stronę pokojówki – Pani Kalino, proszę spakować wszystkie rzeczy zgodnie z prośbą Natalii. – usłyszałam z ulgą.
– Szkoda, że nie udało się pani przekonać – rzekła smętnie. Poszła do garderoby i najpewniej zajęła się usuwaniem z niej przedmiotów sporu.
Wróciłam do śniadania.
– Chcesz się poczęstować? – spytałam Kamila.
– Już jadłem. – odparł krótko.
– To o której wstałeś? – zapytałam zdziwiona.
– Około szóstej, od rana na obrotach. Mam za sobą kilka rozmów. Był u mnie asystent z przygotowanym aneksem do umowy i innymi dokumentami do zaakceptowania i podpisania. Normalny nudny poranek.
– Niesamowite. I chciało ci się odbyć ze mną batalię o ciuchy? – pytałam nie dowierzając. – Przecież powinno cię to w ogóle nie obchodzić.
– A jednak obchodziło. Niestety z kretesem przegrałem. – ewidentnie nie był zadowolony z obrotu sprawy.
– Dajmy już temu spokój. – nie chciałam wracać do tego tematu – Pozwól, że umyję zęby i zaraz jestem gotowa do wyjścia.
– Poczekam.
Weszłam do łazienki i przypomniałam sobie, że chciałam go spytać o plany na cały dzień, poza wizytą w jego firmie. Gdy wyszłam zobaczyłam, że rozmawia z pokojówką. Cofnęłam się z powrotem, nie chciałam przerywać. Gdy skończyłam, pani Kaliny nie było. Walizka nadal stała na środku garderoby i czekała na spakowanie. Kamil siedział na tarasie. Wyglądał na zmęczonego. Podeszłam do niego i spojrzałam w jego oczy. Wyglądał na przybitego.
– Tak bardzo ci na tym zależy? – zapytałam z ciężkim sercem.
– Zależy – odpowiedział delikatnie ściągając usta.
– Jeśli poprawi ci to humor, to niech zostaną. – nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam.
– Jesteś pewna? – świdrował mnie.
– Nie, ale i tak niech zostaną – trochę się rozchmurzył, ale było coś jeszcze. Wyraźnie po nim widziałam, że nurtowało go coś poważniejszego.
– Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. – westchnął ciężko – Ale podejrzewam, że po wcześniejszej wymianie zdań, muszę coś ci powiedzieć. Nie chciałem od samego rana zarzucać cię nowymi informacjami, ale lepiej tak zrobię, zanim zacznie ci chodzić coś po głowie – na chwilę zamilkł. Troszkę się zaniepokoiłam, co miał na myśli – Jestem właścicielem tego hotelu i innych o takim samym standardzie, nie prowadzę ich, są moimi inwestycjami – mówiąc to patrzył na mnie, sprawdzając reakcję – a te oba apartamenty są moją prywatną własnością. – patrzyłam na niego wielkimi oczami.
W co ja się wplątałam zakochując w nim? Te miliony, o których mówił wyglądały na coraz realniejsze. Miałam ochotę odkręcić się na pięcie i wybiec z pomieszczenia. Siłą woli powstrzymałam się przed tym.
– Nic nie mówisz – patrzył na mnie ponurym wzrokiem.
– Masz dobry gust – chciałam rozładować napięcie – A ten apartament był robiony z myślą o mnie?
– Był. Domyśliłaś się? – cień uśmiechu zagościł na jego ustach.
– Zażartowałam. – powiedziałam zdziwiona słysząc jego odpowiedź.
– Cóż, to nie żart. Budując hotel miałem nadzieję, że kiedyś tu ze mną przyjedziesz. – nie spuszczał ze mnie wzroku.
– I jestem. – rozejrzałam się dookoła.
– Na jak długo? – poczułam, jakby chciał mnie przeniknąć wzrokiem.
– Kamil, ja nie wyjeżdżam, bo jesteś właścicielem hoteli – rozluźnił się po moich słowach i dużo swobodniej kontynuował.
– Twój apartament był robiony, ze współpracą projektantów, którzy zadali sobie trud, aby na podstawie wywiadu o tobie, urządzić go takim jakim go widzisz.
– To miłe – rzeczywiście to było miłe, trochę przygniatające, ale miłe – cóż tak jak wczoraj powiedziałam, nic bym w nim nie zmieniła.
– Bardzo mnie to ucieszyło. – zdecydowanie on był u siebie, na miejscu, to było widoczne jak na dłoni.
– Muszę przyznać, że jest to dla mnie trudne. – usiadłam naprzeciwko niego.
– Tak, widzę. Jesteś pod tym względem wyjątkowa. Zresztą pod każdym względem jesteś jedyna w swoim rodzaju. Większość ludzi jakich znam, bierze garściami.
– Przeceniasz mnie. Widzisz, też biorę i jeszcze musisz mnie o to prosić. Czyż nie pokrętny plan? – miało być na wesoło, a wyszło raczej smutno.
– Oj, mój kwiatuszku – popukał usta palcem wskazującym – twoja głowa jest dla mnie zagadką. Jesteś pewna co do ciuchów?
– Niczego nie jestem pewna, oprócz tego, że ciebie kocham i nie chcę byś się martwił. Zaskoczył mnie twój styl życia, nie łatwo mi się w tym znaleźć.
– Inaczej to sobie wyobrażałem. Myślałem, że będziesz tym wszystkim zachwycona i nie mogłem się doczekać, żebyś w to weszła. Tymczasem ty nic nie chcesz. Z drugiej strony, znam cię i po przemyśleniu, nie zachowujesz się inaczej niż mógłbym się spodziewać.
– Daj mi proszę czas. Ja pragnęłam być z tobą i o tym marzyłam. Tobą się cieszę i zachwycam. Jesteśmy razem dopiero chwilkę, tutaj od wczoraj. Wcześniej coś tam słyszałam o tobie od Amandy, że masz firmę, ale ona za dużo nie wie. Widziałam twój samochód, ty sam wcześniej niezbyt wiele mówiłeś. To, co wczoraj powiedziałeś dla normalnej dziewczyny, takiej jak ja, jest trudne do przyjęcia. Nowe szczegóły, coraz bardziej namacalnie mówią o astronomicznej kwocie jaką podałeś. Na obecną chwilę, jeszcze tego nie ogarniam.
– Nie jesteś normalną dziewczyną. Jesteś bardzo wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Większość dziewczyn, tak coś podejrzewam, zajęłaby się zapełnieniem szafy, na zmianę wisząc na telefonie i chwaląc się koleżankom.
– Tego się po mnie spodziewałeś? – skinął głową, robiąc grymas na twarzy świadczący, że sam się sobie dziwi, że tak właśnie pomyślał – Nie wiem, co zrobiłyby inne dziewczyny, jestem sobą.
– Tak i to mnie w tobie urzeka. – tembr jego głosu świadczył, że myśli o czymś konkretnym.
– Dziękuję, że tak mówisz. Choć ja też użyłam telefonu. – podniósł brew z zainteresowaniem – Wysłałam MMS do Amandy, jak ubrałam wczoraj sukienkę. Tak bardzo mi się spodobała. – chciałam, żeby wiedział, że doceniam jego starania.
– A od kiedy wiesz ile kosztowała, przestała być radością, a stała się ciężarem. – skomentował.
– Dokładnie tak. – jak dobrze czasami potrafił mnie rozszyfrować.
– A gdyby nic nie kosztowała? – powiedział dociekliwie.
– Ale to nie prawda. – wzruszając ramionami, nie było co gdybać.
– A gdybym mógł sprawić, żeby to była prawda? – oczy mi się zaświeciły na taką możliwość. – Naprawdę tak bardzo spodobała ci się ta sukienka? – spytał widząc moją reakcję.
– Naprawdę. Czułam się w niej jak księżniczka – powiedziałam uśmiechając się na wspomnienie wyjątkowości jaką czułam wczoraj.
– Wyglądałaś jak księżniczka. Może reszta rzeczy jest zbyt pospolita i w tym problem – nie mogłam w to uwierzyć, powiedział to zupełnie poważnie.
– No coś ty? Chyba nie widziałeś tych ciuchów. Każda dziewczyna chciałaby mieć, tak wyposażoną garderobę.
– Każda, oprócz ciebie. – mówił, jakby nie interesowało go to, co mówię.
– Chodź pokażę ci – pociągnęłam go za rękę, na co mi pozwolił. Z przejęciem pokazywałam mu te wszystkie cudeńka na wieszakach. Dotykałam materiału, zachwycając się pięknem kolorów, detalami i jakością wykonania. Niektóre zdejmowałam przykładałam do siebie. Byłam zauroczona każdą rzeczą, dodatkiem i butem jaki tam był.
– Dobrze, przekonałaś mnie. Wszystko jest warte swojej ceny i ostatecznie niech zostanie – powiedział to parodiując poddanie się moim argumentom. Zaczęłam się śmiać, jak szalona.
– Jesteś cudowny. – stał tam wśród różu i ciuszków i wyglądał nieziemsko przystojnie.
– Nie musisz mi dziękować – kontynuował tym niby znudzonym tonem.
– Przestań już.
– Dobrze, już dobrze. – wyciągnął ręce przed siebie, na znak, że się poddaje – To co, będziesz chciała się w coś z tego przebrać?
– Nie podobam ci się w tym w czym jestem? – zatrzepotałam rzęsami.
– Wyglądasz bosko, a jak dla mnie, to żadnych ciuchów nie potrzebujesz – tak na mnie spojrzał, że nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, a on spokojnie kontynuował – myślałem o tobie. Skoro się z tym pogodziłaś, to może zechcesz coś przymierzyć?
– Może i tak, ale nie teraz – przeszliśmy z powrotem do salonu.
– Dobrze – wyciągnął telefon i zadzwonił – Pani Kalino, proszę przyjść do apartamentu pani Natalii.
– Za chwilę będę – usłyszałam jej odpowiedź.
– A ona po co? – uniósł brew po moim pytaniu.
– Żeby zabrała pustą walizkę, bo niepotrzebnie tam stoi. – logiczność ponad wszystko.
– Jesteś okropny.
– A myślałem, że wspaniały. – droczył się.
– Zaplanowałeś to? – powiedziałam obruszona.
– Nie, ale cieszę się, że zmieniłaś zdanie. – powiedział po prostu.
– Lubię ci ulegać – powiedziałam w przypływie impulsu. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak jego oczy ciemnieją z pożądania. Cały się spiął. Wyglądał bardzo niebezpiecznie, a ja stałam tam nie umiejąc wyzwolić się spod jego wpływu.
– Tak – powiedział przeciągając sylaby – coś z tym trzeba zrobić, bo żaden facet nie da rady, a już w szczególności ja.
– Co masz na myśli? – stałam, wpatrzona w niego, czekając co powie. A on powoli, już bez słowa, podszedł do mnie i zaczął gładzić po plecach, wdychał zapach moich włosów. Uniósł moją twarz do góry, ku swojej. Najpierw delikatnie gładził podbródek, potem zaczął kciukiem pocierać moje usta, bezwiednie rozchyliłam je i oparłam się o niego. Przymknęłam oczy, tak rozkosznie było. On wówczas pochylił się i najpierw delikatnie musnął je, potem przywarł swoimi ustami do moich, delikatnie przygniatając. Położyłam ręce na jego karku. Czułam, że tracę zupełnie siły. Jego ręka obejmująca moją talię powstrzymywała mnie od upadku. Poczułam jak budzi się we mnie pragnienie by mnie dotykał. Jego dłoń zsuwała się powoli w dół po moim udzie, aż do skraju spódniczki. Zaczął unosić ją do góry. Jego dłoń sunęła ku mojemu intymnemu miejscu. Byłam pełna oczekiwania, gdy nagle po prosu przestał. Wygładził moją spódniczkę, lekko odsunął od siebie, obejmując tylko jedną ręką w talii.
– Proszę wejść. – nawet mu głos nie drgnął.
– Co? – byłam zaskoczona i zdezorientowana.
– Pewnie pokojówka pukała. – wyjaśnił mi.
– Pukała? Nic nie słyszałam. – moje ciało płonęło. Jego silna ręka cały czas mnie trzymała, lecz teraz już w zupełnie inny sposób. Zaborczo i jednocześnie opiekuńczo.
– Panie Soleis? – pani Kalina czekała na jego dyspozycje.
– Proszę zabrać walizkę z garderoby. Pustą – uśmiechnął się przy tych słowach. Jak mógł być tak opanowany, po tym co tu przed chwilą robiliśmy? Ja nadal nie mogłam zebrać myśli, a moje zmysły były rozbudzone, jak nigdy dotąd.
– No i całe szczęście, że się pani jednak opamiętała z tym oddawaniem – spojrzała na mnie i dodała – Nie trzeba wezwać lekarza? Wygląda pani jakby miała gorączkę. – Spłonęłam jeszcze większym rumieńcem po tych słowach.
– Nie, nie trzeba – powiedział Kamil – Pani się dowiedziała nowych rzeczy i stąd jej rozgorączkowanie. Wyjdziemy na zewnątrz to jej przejdzie.
– Acha – i zwróciła się do mnie – proszę o siebie dbać.
– Będę – zdołałam wymruczeć.
– Dobrze, to ja wezmę tę walizkę i skoro państwo wychodzicie to odświeżę przy okazji apartament.
– Nie musi pani. Sama mogę. – wykrztusiłam przez ściśnięte gardło.
– To moja praca – spojrzała na mnie wymownie.
– Tak oczywiście. – odchrząknęłam.
– No dobrze. To pani wie co ma robić, a my wychodzimy – podsumował Kamil i wyszliśmy.

Cz. 18
Wsiedliśmy do windy, Kamil cały czas obejmował mnie.
– Co to było? – spytałam jeszcze trochę oszołomiona.
– Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. – usłyszałam głos pełen skruchy.
– Nie oto pytam. Tylko o to, co mi zrobiłeś, że tak się czułam. – spytałam ciągle czując dziwne mrowienie w ciele.
– A jak się czułaś? – poczułam, jak jego dłoń gładzi moje plecy.
– Właściwie trudno ubrać to w słowa. Jakby każda cząstka mojego ciała pragnęła twojego dotyku. Brakowało mi tchu i opadłam całkiem z sił. Istne szaleństwo. – zrelacjonowałam najkrócej jak się dało.
– Jeśli będziesz dalej kontynuowała, to zaciągnę cię do pierwszej lepszej komórki, gdzie dokończymy to co zaczęliśmy na górze. – nawet jego głos brzmiał podniecająco.
– Chyba nie powinniśmy – powiedziałam niepewnie, zerkając na niego.
– Na pewno nie powinniśmy, – obruszył się – więc może zmieńmy temat i do cholery niech wreszcie ta winda zwiezie nas na dół, do ludzi, gdzie będziesz bezpieczna.
– Nie czuję się zagrożona. – spojrzałam na niego.
– A powinnaś – burknął.
– Nie musisz być niemiły – szepnęłam.
– Nie muszę – winda wreszcie się zatrzymała, a on dosłownie wyskoczył z niej ciągnąc mnie za sobą. Prawie biegiem pokonaliśmy korytarzyk. Z całym impetem pchnął drzwi i wziął głęboki oddech, gdy znaleźliśmy się w lobby recepcji – wreszcie – powiedział z większą pewnością w głosie.
– Czy ja coś złego zrobiłam, albo powiedziałam, że jesteś taki nieprzyjemny? – zapytałam smutna. Spojrzał na mnie. Zatrzymał się i pogładził mój policzek.
– Nie Natalio, nic nie zrobiłaś, to ja o mało nie skrzywdziłbym ciebie. – mówił z poczuciem winy.
– Wiem, że nie mógłbyś. – byłam tego pewna.
– Umówiliśmy się, że mało wiesz o mężczyznach. – sprostował.
– Tak, przerabialiśmy to już i zgadzam się z tobą, ale co to ma do rzeczy?
– To, że w pewnych sytuacjach mogę stracić kontrolę nad sobą i z bezpiecznie robi się dla ciebie niebezpiecznie. – ewidentnie miał do siebie pretensje.
– Nie sądzę, żebyś mógł mnie w jakikolwiek sposób skrzywdzić – powtórzyłam.
– Jesteś zbyt ufna, moja maleńka – znów mnie pogładził.
Podeszliśmy do recepcji oddać klucze. Recepcjonista dał Kamilowi pocztę i powiedział, że samochód jest już podstawiony. Wyszliśmy na zewnątrz. Nie widziałam jego samochodu. Kamil nie wyglądał na zrażonego tym faktem, tylko szedł do stojącego na wprost wejścia, srebrnego mercedesa kabrioletu. Gdy doszliśmy, parkingowy usłużnie otworzył przede mną drzwi, Kamil zaprosił gestem i obszedł go naokoło.
– Jest tak piękna pogoda, że dla odmiany pomyślałem, że taka przejażdżka może sprawić nam przyjemność.
– Popisujesz się przede mną – oparłam głowę o oparcie i zamknęłam na moment oczy. Nie było jeszcze dziesiątej rano, a ja czułam się zmęczona.
– To tak dla odmiany – puścił do mnie oko – po dzisiejszym poranku, mały relaks w komfortowym aucie.
– Brak mi słów. – skwitowałam.
– Czyli udało się uwieść cię na auto? – zerknął na mnie ruszając.
– Nie musisz mnie uwodzić, jestem cała twoja, chyba to jest jasne jak słońce. – poprawiłam się w miękkim siedzeniu.
– Masz szczęście, że jesteśmy w samochodzie. – i dodał – Niezły poranek mamy za sobą.
– Bardzo burzowy, mimo pięknego słońca – powiedziałam nie otwierając oczu.
– Myślałem, że dopiero w firmie będzie gorąco. – roześmiał się z tego stwierdzenia.
– Taki luksus, mamy za sobą – napięcie opadło ze mnie już zupełnie, a wiatr przyjemnie owiewał mi twarz i rozwiewał włosy na wszystkie strony. – Masz fajny samochód, bardzo w nim wygodnie – uśmiechnęłam się do siebie.
– Jeśli chcesz, może być twój. – byłam pewna, że robił to bezwiednie.
– Przestań – zerknęłam na niego kątem oka.
– Mówię poważnie. Ten, albo jaki chcesz. – znowu to robił, pomyślałam.
– Bez komentarza. – podniosłam ręce do góry czując jak owiewa je wiatr.
– Oho ho, jaka z pani gwiazda, „bez komentarza” – razem się zaśmialiśmy.
Dojechaliśmy na miejsce. Wjechaliśmy do parkingu podziemnego. Zanim wysiedliśmy dał mi swój identyfikator zapasowy. Wytłumaczył jak działa, że mogę nim otworzyć wszystkie drzwi. Trochę się obawiałam co tu zobaczę. Chociaż poniekąd czułam się tym razem ostrzeżona.
– Najpierw będę trochę zajęty. Finalizacja umowy, trochę to potrwa – uprzedził – pełen odczyt trzydziestu siedmiu stron umowy z pokazem. Zajmie to pewnie jakąś godzinę, góra dwie. Możesz ze mną pójść, choć nie polecam, raczej nudy. Lepiej pochodź sobie po działach. Z tym identyfikatorem masz nieograniczony dostęp. Później wyrobię twój osobisty, z dostępem jak mój. To jak? – czekał na moją decyzję.
– Wprowadź mnie i rzeczywiście porozglądam się trochę. – ciekawił mnie aspekt graficzny.
– Pokażę ci gdzie jest mój gabinet. Jak się znudzisz, to w nim poczekasz na mnie. – już miał gotowe wszystkie alternatywy.
Wjechaliśmy na ostatnie piętro. Stanęliśmy przed główną recepcją firmy. Oczywiście zostaliśmy odpowiednio przywitani przez personel, który tam pracował. Na tym piętrze była sala konferencyjna, w której odbędzie się podpisanie umowy. Powiedział, że jeśli będę potrzebowała, to mogę tam przyjść w każdej chwili. Wyjaśnił, że jest druga winda, która zawozi na pozostałe dwa piętra. Biuro Kamila jest na najwyższym. Są też schody, które można użyć. My skorzystaliśmy z windy. Poprowadził mnie do siebie. Wskazał drzwi, ale do środka nie weszliśmy, bo Kamil musiał już iść.
– Dasz sobie radę? – upewnił się.
– Jasne. Nic się nie martw. W razie czego trafię do ciebie. – albo spytam ludzi, pomyślałam.
– To do zobaczenia za godzinę. Jak skończę to zadzwonię. – był już rozproszony, myślami o pracy.
– Powodzenia – spojrzałam na niego i pocałowałam w policzek. Uśmiechnął się.
– Baw się dobrze. – rzucił wsiadając do windy.
W sekretariacie, przed wejściem nadal nikogo nie było, jego asystent i sekretarka pomagali w przygotowaniu prezentacji umowy. Zerknęłam na drzwi i stwierdziłam, że zostawię sobie go na koniec. Szłam po korytarzu i zerkałam do różnych działów. Wszędzie, wszyscy wyglądali na bardzo zajętych, ale również bardzo zaangażowanych tym co robią. W jednym z pomieszczeń zobaczyłam fenomenalne grafiki. Zerkano na mnie, jednak bez większego zainteresowania. Kilka osób wyglądało, że kręciło się tak jak ja. Podobało mi się wszystko. Wyglądało, że to fajnie zorganizowany zakład pracy. Czułam się niezręcznie, żeby podejść do kogokolwiek i zagadać. Co niby miałabym powiedzieć? Cześć jestem dziewczyną szefa, czy możesz mi trochę pokazać czym się zajmujesz? Mogłabym wtedy usłyszeć „nie zawracaj gitary”.
Skierowałam się do gabinetu Kamila. Weszłam przez nikogo nie zatrzymywana. Pokój był ogromny. Wszędzie oszklone ściany i masa elektroniki. Ogólnie robił wrażenie. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i pokręciłam na nim. Zauważyłam, że jest wyjście na taras. Cóż za piękny widok z pracy. Fajnie być prezesem. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Jeszcze trochę porozglądałam się. Zobaczyłam jeden ze swoich wczesnych obrazów, z nudów poprzekładałam rzeczy na biurku, a wreszcie włączyłam komputer, a ten zapytał mnie o hasło. A tam kit z komputerem, rozmyśliłam się. A tu nagle zaczęło buczeć. Patrzyłam przerażona, miałam nadzieję, ze nic nie zepsułam. Nagle wpadła do gabinetu elegancka pani krzycząc niemiłosiernie.
– Co pani tu robi? Jak pani się tu dostała? Proszę natychmiast stąd wyjść. Zaraz dzwonię po ochronę – podbiegła do biurka wcisnęła w komputerze jakąś sekwencję i wycie ustało.
Chciała mnie chwycić za rękę, ale jej uciekłam. Wyszła do siebie i złapała za telefon. Dzwoniła po ochronę. Wiele się nie namyślałam, wyjęłam swój telefon i zadzwoniłam do Kamila.
– Natalia? – na szczęście od razu odebrał.
– Mam kłopoty. Możesz przyjść do swojego gabinetu? – powiedziałam jednym tchem.
– Z przyjemnością zrobię przerwę. Myślę, że wszystkim się przyda. – zapowiedział.
– Błagam pospiesz się, bo mnie twoja sekretarka straszy ochroną. – bardziej mu naszkicowałam swój problem.
– Zaraz do niej zadzwonię. Nic się nie martw. – od razu znalazł rozwiązanie.
Sekretarka weszła do gabinetu i najwyraźniej postanowiła mnie pilnować, żebym nic nie ukradła. Zaczął dzwonić telefon na jej biurku, ale nawet się nie ruszyła.
– Nie odbierze pani? – zapytałam zaniepokojona.
– I mam dać pani okazję do ucieczki. – nawet nie drgnęła z miejsca.
– Nie mam ochoty nigdzie uciekać. Przyszłam tu z Kamilem, mam jego zapasowy identyfikator. – tłumaczyłam jej pokazując klucz.
– Niech mi go pani natychmiast odda – patrzyła na mnie, jak na groźnego przestępcę.
– Ależ proszę bardzo, ale za chwilę wszystko się wyjaśni – rzuciłam identyfikator w jej stronę. Szybko go podniosła.
– Tu się z panią zgadzam. Zaraz ochrona panią wyprowadzi i przesłuchają panią na policji.
Nie mogłam w to uwierzyć. Zaczęłam się modlić, żeby Kamil zdążył przed ochroną. Nie miałam ochoty jechać na posterunek policji. Teraz zaczęła dzwonić jej komórka, niestety również i jej nie odebrała. Wtedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
– Wszystko dobrze u ciebie? – zapytał, jak tylko odebrałam.
– Tak, nadal jestem w twoim gabinecie. – powiedziałam podenerwowana.
– Za sekundkę będę. – uspokajał mnie.
– To cudownie, bo ochrona właśnie przyszła. – nie byłam tym bynajmniej zachwycona.
Weszło czterech wysportowanych gości w strojach ochrony.
– Żarty się skończyły paniusiu – usłyszałam. – Proszę oddać nam telefon.
– Nie ma mowy – odpowiedziałam nie rozłączając się z Kamilem. – Kamil, nie żartuję, przyjdź natychmiast, bo zacznę w nich rzucać czym popadnie. Nie wezmą mnie na żaden komisariat. – prawie panikowałam.
– Uspokój się maleńka, jestem na miejscu. – Usłyszałam, że się rozłączył.
– Z kim pani rozmawia? – zapytał jeden z nich i już chciał mnie złapać, kiedy w drzwiach stanął Kamil i powiedział bardzo spokojnie:
– Ze mną – wszyscy odwrócili się w jego stronę. Ulżyło mi.
– Cieszę się, że jesteś – z wrażenia usiadłam z powrotem w jego fotelu.
– Pani Malwino, dlaczego nie odbiera pani telefonu firmowego, ani swojego pracowniczego? – powiedział to bardzo ostro, aż mnie zatkało.
– O właśnie widzi pan, prezesie ta pani wdarła się do gabinetu i chciała uruchomić komputer. Najwidoczniej nie przewidziała, że jest dobrze chroniony. I w dodatku miała pana zapasowy identyfikator – dodała.
Spojrzał na mnie z uśmiechem.
– Nie przewidziałam i nudziłam się – odpowiedziałam na niezadane pytanie.
– Dobra. Koniec przedstawienia. – wydał polecenia – Ochrona, wracacie na swoje stanowiska. Alarm odwołany. Pani Malwino identyfikator – władczo wyciągnął rękę po klucz, który wcześniej jej rzuciłam. Z powrotem mi go dał – zapraszam do mnie. Proszę zamknąć za sobą drzwi.
Siedziałam na jego miejscu, ale widząc, że szykuje się poważna rozmowa, chciałam wstać i ustąpić mu miejsca. Natychmiast zareagował.
– Nie przeszkadzaj sobie kochanie. Siedź wygodnie, gdzie siedzisz – powiedział to tak pieszczotliwie, że podejrzanie.
– Proszę usiąść pani Malwino. – oparł się o biurko i pokazał na sofę.
– Ja przepraszam, nie wiedziałam. – powiedziała nerwowo jąkając się lekko.
– Czego pani nie wiedziała? – zapytał powoli. Czułam się tak, że najchętniej chciałabym zwiać.
– Że ta pani przyszła z panem, prezesie. – była w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
– Nie wiedziała pani? A spytała ją? – widać było, że był przyzwyczajony do posłuchu od swoich podwładnych.
– Nie. – spuściła głowę.
– Dzwoniłem na telefon firmowy i na pani komórkę, dlaczego nie odebrała pani? – prowadził dalej przesłuchanie.
– Bo, bo myślałam… – bidulka wyglądała na mocno przestraszoną.
– Kamil, daj spokój nic się nie stało – wstawiłam się za nią.
– Jak to, nic się nie stało? – nie odpuszczał – Jeden ze statusów firmy, mówi, że telefon odbieramy maksymalnie po drugim sygnale – dziewczyna skurczyła się w sobie. Nie widziałam jego wzroku, ale mogłam się domyśleć. Dobrze go znałam. Jego autorytet nawet, gdy był spokojny był nie do odparcia, a teraz był zły.
– Przepraszam – ledwie wydukała.
– Poza tym, uprzedzałem, że przyjdę niedługo ze swoją narzeczoną. Czy nie tak?
– Mówił pan, ale ta pani nie ma pierścionka – powiedziała na swoją obronę. O czym oni właściwie teraz mówią? Myślałam zdziwiona obrotem rozmowy.
– A co ma to do rzeczy? Uprzedziłem, a pani na nią ochronę nasyła? – powiedział bardzo twardo. – Czy zdarza się pani czasem pomyśleć, zanim coś zrobi? Tak się zastanawiam, jak mogłem nie zauważyć, że mam głupią sekretarkę.
Nie miałam pojęcia jak się czuła dziewczyna, ja byłam przerażona zaistniałą sytuacją. Skuliłam się na fotelu, zasłoniłam twarz rękami i zaczęłam płakać. Za dużo skrajnych emocji spowodowało, że przelało się we mnie. Nie mogłam się uspokoić.
Usłyszałam jak szybko odepchnął się od biurka i rzucił bardzo ostrym tonem do sekretarki:
– Natychmiast proszę wyjść. Z panią nie skończyłem, żeby to było jasne.
Podniosła się od razu i wybiegła z gabinetu, zamykając cichutko za sobą drzwi. A ja siedziałam zwinięta w fotelu. Podszedł do mnie i ukucnął.
– Moja maleńka, przepraszam. Nie powinienem przy tobie prowadzić tej rozmowy. Proszę, uspokój się. Już wszystko dobrze – mówiąc to przytulał mnie do siebie. A ja płakałam i nie mogłam nic na to poradzić, rzeczywiście fala emocji musiała wreszcie znaleźć ujście. Od rana masa nowości, z jego ochroną najadłam się nieźle strachu, a jego postawa do sekretarki przelała szalę. Po dobrych dziesięciu minutach, zaczęłam się uspokajać. Wtedy przysunął sobie drugi fotel i usiadł naprzeciwko mnie.
– Lepiej?
– Lepiej nie mówić. – teraz było mi przed nim głupio – Przepraszam, że się tak rozkleiłam. – poszukałam chusteczki i wydmuchałam nos.
– Akurat ty nie masz powodu do przepraszania. Powinienem był dać ci przewodnika po firmie. Jeśli masz ochotę to zaraz to zrobię. Niestety muszę wracać na dokończenie odczytu i podpisanie. Jak chcesz chodź ze mną, a jak nie, to zapewniam cię, że nikt już nie będzie cię straszył. Dopilnuję tego osobiście. – tak tego mogłam być pewna.
– Nie chcę siedzieć na konferencji, czułabym się niezręcznie. – przemyślałam jego słowa.
– Dobrze. – podszedł do biurka, podniósł słuchawkę i wybrał numer – Radek, mam pilną sprawę. Przyjdź do mojego gabinetu.
– Nie powinnam była ruszać twojego komputera – powiedziałam z poczuciem winy.
– Nic nie szkodzi. Natalio – spojrzał na mnie – możesz robić to, na co masz ochotę, mi to nie przeszkadza – uśmiechnęłam się do niego.
Nie minęła minuta, a sekretarka zaanonsowała przyjście pana Radka Szycha. Sama nie wyglądała najlepiej z zapuchniętymi oczami i zaczerwienionymi jeszcze policzkami. Zrobiło mi się jej żal. Została z niewesołymi myślami. Przecież szef zapowiedział, że jeszcze mają do pogadania, a tu ma normalnie wykonywać swoje obowiązki. Kamil od razu przeszedł do konkretów.
– Natalio to jest Radek. Radek, to moja narzeczona Natalia – a to ci niespodzianka, niepostrzeżenie weszłam w nową rolę, nic o tym nie wiedząc. – Oprowadź moją ukochaną trochę, odpowiedz na pytania, pokaż co ciekawsze projekty. Nie pozwól, żeby się zmęczyła i w ogóle zajmij się nią pod moją nieobecność – odwrócił się w moją stronę.
– Nie powinno mi to zająć dłużej niż pół godziny. Będzie dobrze, obiecuję i oczywiście jak tylko coś, to dzwoń, albo przyjdź do konferencyjnej. – wyglądało, że wkurzył się mocno wcześniejszym zajściem, bo najbliższe pół godziny obwarował wręcz.
– Dobrze. – skinęłam głową.
– Wszystko jasne? – odwrócił się do nowo przybyłego.
– Oczywiście Kamil – kolejny człowiek na „ty” z Kamilem, zauważyłam dla siebie.
Kamil podszedł do mnie i z wielką czułością pocałował w usta.
– Baw się dobrze kochanie.
– Postaram się. – zapewniłam – Powodzenia.
– Dziękuję – odruchowo zerknął na zegarek i poszedł.
– Gotowa? – rzucił lekko Radek.
– Jak najbardziej. <!– Tagi

Dodał/a: Ela w dniu 8-10-2014 – czytano 601 razy.
Słowa kluczowe: miłość tęsknota wspomnienia uczucia emocje romans flirt marzenia wakacje Ty i ja dwa różne światy Ela
<!– Kategoria Kategoria: Miłosne <!– // kategoria

<!– // Tagi <!– Lubie to

<!– // Lubie to <!– Box Inne

  • Biolada.pl - Zdrowa żywność
Zobacz inne

<!– // Box Inne

<!– end .post <!– Nawigacja

<!– end nawigacja
<!– Quku Opowiadanie 750 x 200

Komentarze (0)

<!– Komentarze

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Ty i ja dwa różne światy cz. 16, 17, 18"

(pole wymagane)

<!– end #komentarze

<!– end #whole_kom

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.