Different Story

Trzy kilometry stąd…

Sześćset sześćdziesiąt pięć

Kim w ogóle jesteś, żeby udawać, że mnie znasz?

Kręte drogi, które każesz mi przemierzać, wciąż wierząc, że jesteś nikim, kiedy patrzysz mi w oczy.

Łatwo się pogubić, kiedy zapominasz, dlaczego żyjesz.

Siedziała na wysokim pomoście, a lekkie promienie zachodzącego już słońca, rozświetlały jej włosy. Jeśli akurat byś przechodził i zobaczyłbyś ją, ukrytą za dalekimi trawami… Pomyślałbyś, że wydarzyło się coś naprawdę złego. Zupełnie jakby fakt, że siedzi sama na kompletnym pustkowiu, wpatrując się w przestrzeń przed sobą, mówił sam za siebie.

Podświadomie ufamy temu, co kiedyś usłyszeliśmy. Zależności są tym, czego należy unikać, a jednocześnie cenić.

Dziewczyna zamknęła oczy, wystawiając twarz w kierunku znikającego już słońca. Nie miała pojęcia jak się czuje, ponieważ rozpoznawanie własnych uczuć, nigdy nie było jej mocną stroną. Myśli w jej głowie wciąż krążyły wokół rzeczy, o której wolałaby zapomnieć. Dlatego tutaj przyszła.Właściwie przyjechała. Z samego rana, zanim miasto całkowicie się rozbudziło, podniosła kluczyki samochodowe z podłogi i niemal wypadła z domu. W swoim pośpiechu, rozbudzona mimo tak wczesnej godziny, wciąż starała się pozostać niezauważona dla świata.Jechała na wschód. Pogrążona w nieustępliwej melancholii,przemierzała wciąż puste autostrady. Nie miała planu. Nie wiedziała, dokąd zamierza jechać. Jedyne czego chciała, to zapomnieć.

Jak w ogóle mogła do tego dopuścić?

Wciąż nie wierzyła, że to stało się naprawdę. Niestety, widziała to zbyt wyraźnie, za każdym razem, gdy zamykała wieczorem oczy, aby nie była to prawda.Najbardziej zła była na siebie, co jest absurdem sytuacji, ponieważ prawdopodobnie nie zrobiła nic złego.

Pokręciła głową, za wszelką cenę próbując, skupić się na drodze przed sobą. Asfalt lśnił,oświetlany porannym słońcem, a pierwsze samochody zaczęły już pojawiać się na drodze. Wiedziała, że czas na przemyślenia minął. Konieczne było całkowite skoncentrowanie się na przebiegu wydarzeń. Teraźniejszość. Naprawdę bardzo nie lubiła tego słowa. Natomiast jazda samochodem pomagała jej się uspokoić,tylko wtedy, gdy nie miała przed sobą innych pojazdów. To nie zdarzało się często, ponieważ w tej części kraju, puste drogi były wręcz niespotykane.

Wcisnęła pedał gazu mocniej niż to było wymagane. Nie mogła się jednak powstrzymać. Potrzebowała odskoczni, a szybka jazda świetnie się do tego nadawała.

Z bijącym sercem, praktycznie nie patrząc na mijane budynki, zaczęła wyprzedzać jadące przed nią samochody. Jej myśli nie były tym, w czym chciałaby uczestniczyć tego dnia. Musiała jednak wytrwać, jeśli chciała przeżyć ten dzień.

Po kilku godzinach ciągłej jazdy,poczuła głód. Zdecydowała się go zlekceważyć, jak większość rzeczy w swoim życiu. Przynajmniej ostatnio. Przejechała przez kilkanaście miast. Minęła zbyt wiele placów budowy, aby mogła powiedzieć, że to co się wydarzyło jest „niczym”. Przestała okłamywać się w ten sposób już jakiś czas temu. Teraz nie miała już nic. Żadnej rzeczy, przed którą musiałaby grać kogoś kimnie jest. Kogoś kim nigdy nie była.

To był tak cholernie głupi błąd.

Myślała, że wygrała całe życie.Każdy jego uśmiech, sprawiał że czuła się wolna. Każde słowo brzmiało jak najpiękniejszy komplement. Był w tym tak dobry, że nawet nie zauważyła, kiedy pozwoliła mu, stać się częścią . Zburzył każdy jej mur, który tak starannie wokół siebie budowała.

Skręciła na plac mijanej restauracji,zaskakując tym nie tylko wszystkie samochody, znajdujące się obecnie na tej samej drodze, ale również siebie. Głód wygrał z jej niepoważnymi myślami.

Wciąż ledwo rejestrując to, co dzieje się wokół niej, zaparkowała auto przed wejściem do budynku.

Chwyciła portfel i wbiegła do środka.

Kiedy, już najedzona, wracała do jedynego bezpiecznego miejsca, każda z mijających ją osób zdawała się wyglądać znajomo. Wzbudzały jej strach i niepokoiły jej czujność. Wiedziała, że to co robi nie jest najlepszą rzeczą na świecie. To było zwyczajne tchórzostwo. Uciekała.

Tylko, że jak miałaby tam wrócić?Po tym, co się stało?

Minęło już dokładnie siedem dni.Nie to, żeby liczyła. Po prostu ciężko było o tym zapomnieć. A kiedy jakieś wydarzenie, dosłownie próbuje wyryć się w twojej pamięci, trudno je powstrzymać.

Nie można było powiedzieć, że jest całkowitym tchórzem.

To było niedzielne popołudnie. W poniedziałek rano normalnie poszła do pracy. Spotkała go w windzie. Przywitała się, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.Uśmiechnęła się nawet radośnie. Robiła wszystko, aby tylko nie dać po sobie poznać, jak bardzo zraniona była. I tak każdego kolejnego dnia. Aż nadeszła sobota. Puste, ciche ściany jej mieszkania niemal zmiażdżyły jej serce. Próbowała udawać, że to całkiem normalne. Ma prawo być smutna. Ludzie czasami bywają przygnębieni, prawda?

Jechała tak długo, że droga wokół niej ponownie zaczęła pustoszeć. Minęły godziny szczytu.Szczęśliwe rodziny ponownie spotkały się w domu. Zacisnęła palce na kierownicy, uparcie próbując, odgonić nieprzyjemne myśli.Próbowała nie zauważać par na przejściach dla pieszych. Nie widzieć ich wszystkich. Czuła się gorzej niż powinna.Przynajmniej tak sobie powtarzała.

Jechała na pamięć, ponieważ miejsce do którego zmierzała znała od zawsze. Spędziła tam większą, a przynajmniej lepszą część życia. Kilka lat temu wydawało jej się, że nie czuje się tam szczęśliwa. Dlatego wyjechała.Naprawdę daleko.

Poznała go kompletnym przypadkiem. Nie szukała miłości. Był jednym z przyjaciół chłopaka jej siostry.Widywała go czasami na tych wszystkich imprezach. Ale nigdy nie szukała go wzrokiem. Przynajmniej nie dopóki on zaczął szukać jej.

Był uroczy. Sposób w jaki na nią patrzył, pozwalał jej myśleć, że być może jest jedyna. Nie wierzyła w bajki, ponieważ za dużo myślała, żeby pozwolić sobie na naiwność. Jednak każda kolejna minuta spędzona w jego towarzystwie sprawiła, że nie chciała nikogo innego. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, było już za późno.

Zjechała z głównej drogi, nawet nie próbując czytać znaków. Znała tę drogę na pamięć. Jeździła tędy na rowerze w każdy pochmurny dzień. Uwielbiała sposób, w jaki tutejszy wiatr rozwiewał jej włosy. Kochała wszystko w tym miejscu. Najbardziej to, że była tu sama i mogła pozwolić sobie na całkowitą szczerość bez dbania o konsekwencje.

Zostawiła swój samochód w pewnej odległości od głównej drogi. Zamknęła go i ruszyła dalej na piechotę. Letnie popołudnie powoli zmieniało się w chłodny wieczór, a słońce chyliło się ku zachodowi. Spojrzała w niebo.Wciągnęła rześkie, zdrowe powietrze do swoich płuc. Poczuła się wolna. Zupełnie jakby to, co się wydarzyło zaledwie siedem dni temu, nigdy nie miało miejsca. Odszukała wzrokiem stary pomost. Jej ukochany, chociaż coraz bardziej zaniedbywany z biegiem czasu,przyjaciel. Skierowała swoje kroki w jego stronę.

Zdjęła bluzę, po czym usiadła na niej i wyciągnęła nogi w stronę wody. Kochała to miejsce.

Nagle, kiedy już myślała, że wszystko wróciło do normy, jej oczy zrobiły się wilgotne. Urywki wydarzeń z niedzielnego popołudnia zaczęły napływać do jej głowy. Próbowała je powstrzymać. Wyrzucić. Przynajmniej zignorować. Niestety, wszystko na próżno. Uległa pod wpływem nacisku. Zestresowana całodzienną jazdą i uczuciami, które odpychała od siebie od tylu dni. Zamknęła oczy, próbując powstrzymać łzy.

Nie udało jej się.

Wróciła do mieszkania parę godzin wcześniej niż zamierzała. Wszystko przez to, że jej szef się rozchorował. Wyjęła klucz, aby otworzyć drzwi, bo jej chłopak pracował do późna. Niestety klucz okazał się zbędny, ponieważ ktoś zrobił to przed nią. Pełna dziwnych podejrzeń weszła do środka. Odłożyła torebkę, zdjęła buty. Nie miała pojęcia dlaczego w ogóle ośmiela się myśleć o najgorszym. Przecież wszystko się układa. Kilka miesięcy temu jej się oświadczył.Powiedziała tak. Wiedziała, że nie ma nad czym się zastanawiać.Kochała go.

Zastała go samego przy kuchennym stole. Miał rozczochrane włosy. Zwykły t-shirt zamiast koszuli i kompletnie jej nie zauważył. Przed nim stała butelka jakiegoś alkoholu, chociaż nigdy nie pił.

Jej serce zgubiło rytm. Zupełnie jakby nie znała człowieka, którego właśnie widzi przed sobą.Jakby nie łączyła ich wspólna historia. Coś było nie tak.Zdecydowanie nie tak.

Podeszła do niego, nawet nie próbując go pytać o cokolwiek. Jej głos przepadł wraz z ujrzeniem go w takim stanie. Zadrżał, gdy poczuł przed sobą jej obecność.Podniósł oczy, a jedyne co w nich zobaczyła to ból i przerażenie.Uczucia rozdarły jej serce. Był jej narzeczonym. Oświadczył jej się.

-Kayden?- zapytała, drżącym z niepokoju głosem.

Jego oczy momentalnie odwróciły się od niej. Szarpnął się niespokojnie, próbował wstać.

Uciekał od niej.

Wyciągnęła do niego rękę, ale ją odepchnął. Spojrzał na nią. Poczuła się bezbronna pod wpływem żalu w jego oczach.

-To koniec. Będę miał dziecko.

Jego słowa przecięły powietrze w sposób tak lodowaty, że nic nie było w stanie tego naprawić.Wstał. Tym razem mu pozwoliła.

Nie mówił o niej. Jedyne co była wstanie robić to patrzeć jak idzie do drzwi, następnie bierze swój portfel i przystaje przed wyjściem. Powoli odwrócił się w jej stronę. Musiał powiedzieć jej swoje ostatnie słowa. Ostatnie słowa, które ostatecznie zamknął ich związek.

-Przepraszam. Ona.. ja… Spotykaliśmy się i… Kocham ją.

W tym momencie zwyczajnie niewytrzymała. Wzięła butelkę, która została na stole i po prostu rzuciła ją w jego stronę.

Zniknął z jej życia. Raz na zawsze.W najmniej oczekiwanym momencie i nie mogła sobie tego wybaczyć.Powinna mu coś powiedzieć, ale co można powiedzieć, gdy chłopak,którego kochasz, mówi ci, że kocha inną? Jak długo to trwało? A przede wszystkim, dlaczego jej się oświadczył.

Powiew chłodnego powietrza sprawił,że zadrżała. Pociągnęła nosem i otarła łzy wierzchem dłoni.Spojrzała po raz ostatni na swoją ukochaną rzekę. Słońce, które już praktycznie zaszło, odbijało się w niej swoimi ostatnimi siłami. Niczym wspomnienie czegoś pięknego, pozostawiając po sobie jedynie ciemność. Wstała i zabrała swoją bluzę z pomostu.Cały jej świat zawirował, ale wiedziała, że odnalazła tu jego część. Musiała jedynie odszukać pozostałe i złożyć z nich układankę ponownie. Niczym elementy zniszczonych puzzli. To zajmie trochę czasu i będzie wymagało zaangażowania oraz wytrwałości,ale w końcu to osiągnie. Odzyska swoje życie, mądrzejsza o nowe doświadczenia. Zmieni swój obraz, ale nie pozwoli sobie zapomnieć.Nie warto przekreślać wszystkiego.. Żałowanie życia zdecydowanie nie jest czymś, co zamierza robić.

Wsiadła do samochodu, włączyła światła, po czym spokojnie włączyła się do ruchu. Będzie jechała całą noc. To jednak nic nie znaczy. Jest teraz silniejsza.Znalazła swój spokój. Nauczy się z tym żyć. Życie pisze swoje własne scenariusze. Skoro napisało taki, to znaczy, że czeka ją coś piękniejszego. Mimo, że teraz nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. Życie ma jeszcze dla niej wiele niespodzianek, a ona z chęcią obejrzy je wszystkie.

Tell me a different story cause I dont like the end…

Zapraszam na moje konto wattpad, jeśli Wam się spodobało i chcecie przeczytać coś więcej 😉
https://www.wattpad.com/863182878-stargazing-a-different-story
https://www.wattpad.com/user/Agusska66

Dodał/a: Aga66 w dniu 10-04-2020 – czytano 714 razy.
Słowa kluczowe: miłość rozstanie zaręczyny rozpacz refleksja zachód słońca wspomnienia ucieczka Aga66

Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Different Story"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.